poniedziałek, 21 października 2013

Rzecz o polskich biesach, czartach i diabłach (część I)

    Diabeł znany pod niejednym imieniem oraz niejedną postacią stanowi jeden z ciekawszych i żywotniejszych elementów polskiej ludowej demonologii. Jak pisał przed prawie 90-ciu lat temu Jan Stanisław Bystroń, wybitny polski etnograf i socjolog, Wiara w cza­r­ty, [...] - oto niewątpli­wie jedno z cie­ka­wy­ch, fa­scy­nujących ro­z­działów hi­sto­r­ji ku­l­tu­ry sto­su­n­ko­wo nie tak odległych czasów. Nie­sa­mo­wi­te te formy zbi­o­ro­w­ego obłędu, których przeżytki je­sz­cze dziś tu i ówdzie spo­ty­ka­my, zdu­mie­wają nas swą ponurą i wy­u­z­daną fa­n­tazją, bo­ga­c­twem od­mi­an, po­wsze­ch­nem i prze­możnem władz­twem nad ludźmi [1]
    Na dowód słów Bystronia o obłędzie wiary w czarty i czary, niech posłużą sensacyjne doniesienia dziennikarskie z Krakowa z końca czerwca 1920 roku. Otóż jak podawano na łamach Ilustrowanego Kuryera Codziennego z dnia 26 czerwca, ...od wtorku widać w ulicy Kopernika [przy której do dnia dzisiejszego znajdują się Instytuty, Katedry i Zakłady Collegium Medicum UJ] krążące procesye ludzi złożone ze sfer robotniczych, a nawet inteligencji, którzy namiętnie o czemś rozprawiają. Równocześnie po mieście rozszerzają się wersje, że w klinice ginekologicznej z 10-letniej izraelitki miał się urodzić «potworek» z rogami, kopytami i ogonkiem, słowem - dyabełek[2]. Jak dalej donosił dziennik, piątkowy dzień, 25 czerwca ...należał do tych, w którym napięcie u tych ludzi, rozbujałych fantazyą o narodzinach dyabła, doszło do ostateczności. Od wczesnego ranka zalegli oni przestrzeń przed kliniką, żądając dopuszczenia ich do wnętrza kliniki, celem oględzin potwora. Wśród tysięcznych tłumów dają się zauważyć także i eleganckie panie, które głośno twierdziły, że dyabła widziały na własne oczy, za opłatą 40 MK. Według słów tych pań, którym widocznie «myszki» bzykają w głowie, dyabełek ów przywiązany jest łańcuchem w parterowej sali kliniki - ma ogon, rogi i pyszczek młodego cielęcia, bodzie i bryka kto tylko do niego dostąpi[3]. Krążyły też i inne wersje co do diabelskiego dziecka. Wśród zebranego tłumu ciekawskich powiadano, że ...we wtorek próbowano dyabełka ochrzcić w kościele św Mikołaja - równocześnie błyskawica rozdarła obłoki i przeleciała nad wieżą kościelną, a świątynia zatrzęsła się w posadach. Księdzu znowu, który dokonywać miał chrztu, wyleciało kropidło z ręki. Doktorzy próbowali otruć dyabła. Podsuwali mu nawet cyankali, bezskutecznie jednak, gdyż dyabeł okazywał jeszcze większe zaniedowolenie, parskając ogniem[4]. Apogeum tej zbiorowej halucynacji i diabelskiej histerii była wieść, iż ...w nocy dyabeł będzie przewieziony specyalnym pociągiem przez Berlin do Moskwy, celem zmacerowania w spirytusie. Nie pomogła interwencja policji - późno już noc zalewała miasto a ciemne masy jeszcze oczekiwały dyabła[5]

Jan Matejko, Diabeł z głową ptaka, Karton do polichromii kościoła Mariackiego
Bez daty. Akwarela na kartonie. 46 x 34 cm

     Również na łamach Dziennika Poznańskiego, Wanda Brzeska, polska etnograf i pisarka ukrywająca się pod pseudonimem Jan Pałucki, odwołując się do przysłów z diabłem, tak pisała o jego popularności: O tem, że «djabeł nie śpi» wiemy wszyscy z własnego doświadczenia. Czegoż to bowiem «djabli nie nadali?»... Mówią antyfeminiści: «gdzie djabeł nie może, tam babę pośle». Jednakże samego czarta wolą widzieć mężczyzną, twierdząc z dumą, że w piekle nie nastąpiło jeszcze równouprawnienie polityczne. A kobiety? Ot jak zwykle pasjonują się do «młodych djabłów», a w braku laku zadowolą się tem wreszcie, że i «w starym piecu djabeł pali». Koniec końcem ród męski spycha cały ciężar djabelstwa na wątłe ramiona niewieście, a płeć piękna odtrącając ten przywilej, darzy pełnią djabelstwa mężczyznę, z czego ostatecznie wynika, że biedny djabeł w bezustannym trwa ruchu. Przez topolami ocienione, ciche polskie wsie pędzi na «motorze» (automobilu) odbierając radość życia kurom i prosiętom, a w mieście «nosi» komorników sądowych i urzędników magistrackich z blankietami podatkowymi. Nigdzie zaś nie przyjmuje wizyt naszych przyjaciół, choć ich tak często odsyłamy «do djabła»[6]. 
    Diabeł był i jest wszechobecny. Występuje nie tylko w polskim folklorze ludowym czy w doktrynach Kościoła katolickiego i prawosławnego, ale też w innych cywilizacjach na całym świecie oraz ich religiach, sztuce i literaturze. Wybitny filozof, Leszek Kołakowski ten kulturowy fenomen Złego nazwał doniosłością diabła”, którą „...łatwo sobie uprzytomnić, gdy pomyślimy o tym ile arcydzieł literatury europejskiej – włączając utwory Dantego, Miltona, Marlowe’a, Goethego, Van den Vondela, Wiliama Blake’a i Tomasza Manna – nie mielibyśmy bez niego [tj. diabła] i co by się stało z naszymi dziełami sztuki i katedrami, gdyby wszystko, co się do diabła odnosi, nagle z nich znikło. Jest to najbardziej powierzchowny, chociaż prawomocny, sposób spojrzenia na doniosłość diabła. Jego trwałość w kulturze europejskiej – mimo okresów upadku, przemian w znaczeniu i w rodzajach jego aktywności – dowodzi, ze jego obecność zakorzeniona jest głęboko w naszym umyśle. Pochodzenie diabła nie jest jasne, nie wiemy także, czy kiedykolwiek się go pozbędziemy[7].
   Jednak gdzie należy szukać archetypu diabła, jaka była jego natura i skąd się wzięła tak wielka jego popularność w podaniach, legendach, przesądach, przysłowiach i wierzeniach, które choć irracjonale zachowały się w różnej formie po dziś dzień?