Diabeł znany pod niejednym imieniem oraz niejedną postacią stanowi jeden z ciekawszych i żywotniejszych elementów polskiej ludowej demonologii. Jak pisał przed prawie 90-ciu lat temu Jan Stanisław Bystroń, wybitny polski etnograf i socjolog, „Wiara w czarty, [...] - oto niewątpliwie jedno z ciekawych,
fascynujących rozdziałów historji
kultury stosunkowo nie tak
odległych czasów. Niesamowite te formy
zbiorowego obłędu, których przeżytki
jeszcze dziś tu i ówdzie spotykamy,
zdumiewają nas swą ponurą i wyuzdaną
fantazją, bogactwem odmian,
powszechnem i przemożnem władztwem nad
ludźmi [1].
Na dowód słów Bystronia o obłędzie wiary w czarty i czary, niech posłużą sensacyjne doniesienia dziennikarskie z Krakowa z końca czerwca 1920 roku. Otóż jak podawano na łamach Ilustrowanego Kuryera Codziennego z dnia 26 czerwca, „...od wtorku widać w ulicy Kopernika [przy której do dnia dzisiejszego znajdują się Instytuty, Katedry i Zakłady Collegium Medicum UJ] krążące procesye ludzi złożone ze sfer robotniczych, a nawet inteligencji, którzy namiętnie o czemś rozprawiają. Równocześnie po mieście rozszerzają się wersje, że w klinice ginekologicznej z 10-letniej izraelitki miał się urodzić «potworek» z rogami, kopytami i ogonkiem, słowem - dyabełek” [2]. Jak dalej donosił dziennik, piątkowy dzień, 25 czerwca „...należał do tych, w którym napięcie u tych ludzi, rozbujałych fantazyą o narodzinach dyabła, doszło do ostateczności. Od wczesnego ranka zalegli oni przestrzeń przed kliniką, żądając dopuszczenia ich do wnętrza kliniki, celem oględzin potwora. Wśród tysięcznych tłumów dają się zauważyć także i eleganckie panie, które głośno twierdziły, że dyabła widziały na własne oczy, za opłatą 40 MK. Według słów tych pań, którym widocznie «myszki» bzykają w głowie, dyabełek ów przywiązany jest łańcuchem w parterowej sali kliniki - ma ogon, rogi i pyszczek młodego cielęcia, bodzie i bryka kto tylko do niego dostąpi” [3]. Krążyły też i inne wersje co do diabelskiego dziecka. Wśród zebranego tłumu ciekawskich powiadano, że „...we wtorek próbowano dyabełka ochrzcić w kościele św Mikołaja - równocześnie błyskawica rozdarła obłoki i przeleciała nad wieżą kościelną, a świątynia zatrzęsła się w posadach. Księdzu znowu, który dokonywać miał chrztu, wyleciało kropidło z ręki. Doktorzy próbowali otruć dyabła. Podsuwali mu nawet cyankali, bezskutecznie jednak, gdyż dyabeł okazywał jeszcze większe zaniedowolenie, parskając ogniem” [4]. Apogeum tej zbiorowej halucynacji i diabelskiej histerii była wieść, iż „...w nocy dyabeł będzie przewieziony specyalnym pociągiem przez Berlin do Moskwy, celem zmacerowania w spirytusie. Nie pomogła interwencja policji - późno już noc zalewała miasto a ciemne masy jeszcze oczekiwały dyabła” [5].
Na dowód słów Bystronia o obłędzie wiary w czarty i czary, niech posłużą sensacyjne doniesienia dziennikarskie z Krakowa z końca czerwca 1920 roku. Otóż jak podawano na łamach Ilustrowanego Kuryera Codziennego z dnia 26 czerwca, „...od wtorku widać w ulicy Kopernika [przy której do dnia dzisiejszego znajdują się Instytuty, Katedry i Zakłady Collegium Medicum UJ] krążące procesye ludzi złożone ze sfer robotniczych, a nawet inteligencji, którzy namiętnie o czemś rozprawiają. Równocześnie po mieście rozszerzają się wersje, że w klinice ginekologicznej z 10-letniej izraelitki miał się urodzić «potworek» z rogami, kopytami i ogonkiem, słowem - dyabełek” [2]. Jak dalej donosił dziennik, piątkowy dzień, 25 czerwca „...należał do tych, w którym napięcie u tych ludzi, rozbujałych fantazyą o narodzinach dyabła, doszło do ostateczności. Od wczesnego ranka zalegli oni przestrzeń przed kliniką, żądając dopuszczenia ich do wnętrza kliniki, celem oględzin potwora. Wśród tysięcznych tłumów dają się zauważyć także i eleganckie panie, które głośno twierdziły, że dyabła widziały na własne oczy, za opłatą 40 MK. Według słów tych pań, którym widocznie «myszki» bzykają w głowie, dyabełek ów przywiązany jest łańcuchem w parterowej sali kliniki - ma ogon, rogi i pyszczek młodego cielęcia, bodzie i bryka kto tylko do niego dostąpi” [3]. Krążyły też i inne wersje co do diabelskiego dziecka. Wśród zebranego tłumu ciekawskich powiadano, że „...we wtorek próbowano dyabełka ochrzcić w kościele św Mikołaja - równocześnie błyskawica rozdarła obłoki i przeleciała nad wieżą kościelną, a świątynia zatrzęsła się w posadach. Księdzu znowu, który dokonywać miał chrztu, wyleciało kropidło z ręki. Doktorzy próbowali otruć dyabła. Podsuwali mu nawet cyankali, bezskutecznie jednak, gdyż dyabeł okazywał jeszcze większe zaniedowolenie, parskając ogniem” [4]. Apogeum tej zbiorowej halucynacji i diabelskiej histerii była wieść, iż „...w nocy dyabeł będzie przewieziony specyalnym pociągiem przez Berlin do Moskwy, celem zmacerowania w spirytusie. Nie pomogła interwencja policji - późno już noc zalewała miasto a ciemne masy jeszcze oczekiwały dyabła” [5].
Jan Matejko, Diabeł z
głową ptaka,
Karton do polichromii kościoła Mariackiego
Bez daty. Akwarela na kartonie. 46 x 34 cm |
Również na łamach Dziennika Poznańskiego, Wanda Brzeska, polska etnograf i pisarka ukrywająca się pod pseudonimem Jan Pałucki, odwołując się do przysłów z diabłem, tak pisała o jego popularności: „O tem, że «djabeł nie śpi» wiemy wszyscy z własnego
doświadczenia. Czegoż to bowiem «djabli nie nadali?»...
Mówią antyfeminiści: «gdzie djabeł nie może, tam babę
pośle». Jednakże samego czarta wolą widzieć mężczyzną,
twierdząc z dumą, że w piekle nie nastąpiło jeszcze
równouprawnienie polityczne. A kobiety? Ot jak zwykle pasjonują się
do «młodych djabłów», a w braku laku zadowolą się tem
wreszcie, że i «w starym piecu djabeł pali». Koniec
końcem ród męski spycha cały ciężar djabelstwa na wątłe
ramiona niewieście, a płeć piękna odtrącając ten przywilej,
darzy pełnią djabelstwa mężczyznę, z czego ostatecznie wynika,
że biedny djabeł w bezustannym trwa ruchu. Przez topolami
ocienione, ciche polskie wsie pędzi na «motorze»
(automobilu) odbierając radość życia kurom i prosiętom, a w
mieście «nosi» komorników sądowych i urzędników
magistrackich z blankietami podatkowymi. Nigdzie zaś nie przyjmuje
wizyt naszych przyjaciół, choć ich tak często odsyłamy «do
djabła»” [6].
Diabeł był i jest wszechobecny. Występuje nie tylko w polskim folklorze ludowym czy w doktrynach Kościoła katolickiego i prawosławnego, ale też w innych cywilizacjach na całym świecie oraz ich religiach, sztuce i literaturze. Wybitny filozof, Leszek Kołakowski ten kulturowy fenomen Złego nazwał „doniosłością diabła”, którą „...łatwo sobie uprzytomnić, gdy pomyślimy o tym ile arcydzieł literatury europejskiej – włączając utwory Dantego, Miltona, Marlowe’a, Goethego, Van den Vondela, Wiliama Blake’a i Tomasza Manna – nie mielibyśmy bez niego [tj. diabła] i co by się stało z naszymi dziełami sztuki i katedrami, gdyby wszystko, co się do diabła odnosi, nagle z nich znikło. Jest to najbardziej powierzchowny, chociaż prawomocny, sposób spojrzenia na doniosłość diabła. Jego trwałość w kulturze europejskiej – mimo okresów upadku, przemian w znaczeniu i w rodzajach jego aktywności – dowodzi, ze jego obecność zakorzeniona jest głęboko w naszym umyśle. Pochodzenie diabła nie jest jasne, nie wiemy także, czy kiedykolwiek się go pozbędziemy” [7].
Diabeł był i jest wszechobecny. Występuje nie tylko w polskim folklorze ludowym czy w doktrynach Kościoła katolickiego i prawosławnego, ale też w innych cywilizacjach na całym świecie oraz ich religiach, sztuce i literaturze. Wybitny filozof, Leszek Kołakowski ten kulturowy fenomen Złego nazwał „doniosłością diabła”, którą „...łatwo sobie uprzytomnić, gdy pomyślimy o tym ile arcydzieł literatury europejskiej – włączając utwory Dantego, Miltona, Marlowe’a, Goethego, Van den Vondela, Wiliama Blake’a i Tomasza Manna – nie mielibyśmy bez niego [tj. diabła] i co by się stało z naszymi dziełami sztuki i katedrami, gdyby wszystko, co się do diabła odnosi, nagle z nich znikło. Jest to najbardziej powierzchowny, chociaż prawomocny, sposób spojrzenia na doniosłość diabła. Jego trwałość w kulturze europejskiej – mimo okresów upadku, przemian w znaczeniu i w rodzajach jego aktywności – dowodzi, ze jego obecność zakorzeniona jest głęboko w naszym umyśle. Pochodzenie diabła nie jest jasne, nie wiemy także, czy kiedykolwiek się go pozbędziemy” [7].
Jednak gdzie należy szukać archetypu diabła, jaka była jego natura i skąd się wzięła tak wielka jego popularność w podaniach, legendach, przesądach, przysłowiach i wierzeniach, które choć irracjonale zachowały się w różnej formie po dziś dzień?