wtorek, 14 maja 2013

W objęciach diabła

    Ludwik Jucewicz, znany folklorysta i jeden z pierwszych archeologów litewskich już w XIX wieku przestrzegał młodych adeptów historii przed tym, że ...piszący dziś historyję, nie powinien przestawać na samych źródłach pisanych, na samych jałowych zapiskach i kronikach, potrzeba jeszcze koniecznie zasięgać wiadomości z podań miejscowych - z podań ludu. One mu nie jeden ważny wypadek wyjaśnią, nie jednę prawdę zostawioną dotąd samemu gminowi, odkryją, ze stanem moralnego ukształcenia, i pojęciami narodu zaznajomioną. Gmin bowiem, mało się dziś obyczajami, pojęciem i moralnem ukształceniem od swoich przodków rożni. Jak więc kiedyś jego pradziady wierzyli, tak i on dziś wierzy; co mu o dziełach swoich poprzedników powiedzieli, on to wszystko w swojej pamięci zachował [1]. Sięgając do tej skarbnicy gminnych guseł, zabobonów i przesądów przekazywanych z dziada pradziada, a których nie brakowało i nie brakuje w polskiej kulturze swoje wyjątkowe miejsce miały czarownice, zaklinającymi magią i czarami los człowieczy.

Départ pour le Sabbat, obraz Alberta Josepha Pénot, 1910.
     Ta szczególnie wysoka pozycja czarownic wynikała pierwotnie z tego, jak to nakreślił u progu XX wieku Zygmunt Gloger, że w dawnych czasach człowiek pragnąc ...z jednej strony zabezpieczyć się przed działaniem złych ludzi, a z drugiej chcąc sam szkodliwie lub pomyślnie oddziaływać, [...] wytworzył sobie mniemanie ku temu sposoby i całą praktykę, którą zowiemy czarodziejstwem, czarami i gusłami. Prawie wszystko, cowrogo dotykało człowieka, np.: choroby, ułamności, śmierć, niepowodzenia, susze i najróżnorodniejsze klęski, przypisywano nie przyczynom i skutkom przyrodzonym, lecz zlej woli duchów, ludzi i całego stworzenia, wywartej za pomocą czarów. Czarami też starano się od tego ochronić, lub czarami na innych to sprowadzić[2]. Również ze względu na to, że w zamierzchłych czasach, gdy wiedza przyrodnicza czy medycyna były na bardzo niskim poziomie, to w czarownicach zwanych dawniej babami (starymi lub wieszczymi babami), ciotami, ciotkami [3] czy też wieszczkami (dziś potocznie, acz mylnie utożsamianymi z wiedźmami [4]) oraz uprawianych przez nie czarach upatrywano przyczyn lub rozwiązania wówczas niewytłumaczalnych dla prostych ludzi zjawisk. Jednak nie tylko wśród gminu wiejskiego oraz drobnomiasteczkowych wspólnot czarownice darzono szczególnymi względami. O pomoc do starych bab w różnych sprawach zwracali się nawet ówcześni uczeni, jak medici, czyli lekarze o czym jest poczyniona wzmianka w Monumenta medii aevi historica res gestas Poloniae illustrantia, gdzie zalecano, by wobec nieskuteczności ówczesnych medyków w uśnieżeniu bólu udać się do starej baby ...consuluerunt medici, ut mulieres antiquas super tali dolore consuluerit...[5]. Tak więc w babach upatrywano raczej przyjaźnie nastawione kobiety, posiadające znaczącą wiedzę i umiejętności, mogące przyczynić się do uleczenia chorego człowieka, czy też mieć wpływ na pogodę, urodzaj w polu, szczęście w miłości lub dobry poród, aniżeli stare i szpetne kobiety szkodzące wszystkim wokoło [6].

Wizji Fausta, obraz pędzla Luisa Ricardo Falery, 1878
    Wraz z biegiem wieków i umacnia się chrześcijaństwa na ziemiach polskich pozycja bab i dziadów, czarownic oraz czarowników ulegała znaczącej zmianie. Gdy z wprowadzeniem chrześcijaństwa do krajów europejskich rola czarodziejów - kapłanów - znachorów upadla, resztki jej dostały się czarownicom, wiedźmom, babom bez rodziny i mienia, istotom poniewieranym w społeczeństwie...” [7]. Ludowa medycyna oraz wiedza zawarta w gusłach, czy zabobonach, choć splątana i wzajemnie się przenikająca z religią chrześcijańską stała się dla tej ostatniej obiektem ostrego ataku. Ze strony duszpasterzy zarówno Kościoła Katolickiego jak też Protestantów, z ambon kościelnych grzmiano na szerzące się konszachty z diabłem, na które zdaniem Kościoła wyjątkowo podatne były białogłowe. Wraz ze schyłkiem średniowiecza nad światem chrześcijańskim zapanował miecz katowski, terror Inkwizycji oraz stosy, którymi siłą próbowano zwalczyć diabelskie wpływy na Ziemi. 

czwartek, 9 maja 2013

La Morte amoureuse*

      Jednym z najbardziej przerażających i żywotnych przesądów był mit wampira, człowieka umarłego, który powstały z grobu, niósł śmierć, wysysając krew żywych, by samemu móc wiecznie żyć. „Gdy w noc księżycową północ uderzy. wstaje wampir z grobu i błądzi po ziemi, szukając ludzi. Ofiarę swą ubezwładnia i uśmierca, wysysając jej krew. Uśmiercony staje się także wampirem. Na to samo skazana jest też cała jego rodzina. Czasem nad całą miejscowością zawisa, jak nienawistne fatum, klęska wampiryzmu” [1]. Obawa przed tymi, którzy pełnią powstają z grobów jest na tyle silna, że nawet i w czasach nam współczesnych mieszkańcy wsi w Rumunii, Słowenii czy Grecji biorą prawo w swe ręce i doszczętnie niszczą zwłoki, które - jak oni wierzą - w nocy mogą wyłaniać się ze swojego niepoświęconego grobu po to, by siać swoją chorobę - śmierć. Przekonanie to, podsycane od wieków przez zabobony, mity, podania, legendy, strach i barbarzyńskie metody unicestwiania umarłych utrwalały wiarę w „krwiopijców”. 
    
Kadr z Ingrid Pitt z filmu The Vampire Lovers (1970)

     Zapewne przekonanie o istnieniu wampirów sięga głęboko w zamierzchłe czasy, gdy rodziły się cywilizacje. Najstarszym materialnym dowodem na istnienie mitu wampira - krwiopijcy jest tzw. pochówek wampiryczny odkryty przez archeologów w okolicy miejscowości Mikulovice (wschodnia część Czech). Pochodzenie grobowca "krwiopijcy" datuje się na ponad 4.000 lat. Odkryty został nieco przypadkowo, gdy podczas badań archeologicznych prowadzonych na celtyckim cmentarzysku z epoki żelaza, naukowcy dotarli do nieco osamotnionego grobu, w którym natrafiono na nietypowy pochówek. W niszy grobowej odkryto szkielet, który przygniatały dwa duże kamienie. Jeden był położony na klatce piersiowej, zaś drugi na czaszce. Zdaniem naukowców zwłoki te nie zostały przygniecione przypadkowo i z całą pewnością zostały tam umiejscowione umyślnie po to by umarły już nigdy nie powstał z grobu.