Ludwik Jucewicz, znany folklorysta
i jeden z pierwszych archeologów litewskich już w XIX wieku przestrzegał
młodych adeptów historii przed tym, że „...piszący
dziś historyję, nie powinien przestawać na samych źródłach
pisanych, na samych jałowych zapiskach i kronikach, potrzeba jeszcze
koniecznie zasięgać wiadomości z podań miejscowych - z podań
ludu. One mu nie jeden ważny wypadek wyjaśnią, nie jednę prawdę
zostawioną dotąd samemu gminowi, odkryją, ze stanem moralnego
ukształcenia, i pojęciami narodu zaznajomioną. Gmin bowiem, mało
się dziś obyczajami, pojęciem i moralnem ukształceniem od swoich
przodków rożni. Jak więc kiedyś jego pradziady wierzyli, tak i on
dziś wierzy; co mu o dziełach swoich poprzedników powiedzieli, on
to wszystko w swojej pamięci zachował” [1].
Sięgając do tej skarbnicy gminnych guseł, zabobonów i przesądów
przekazywanych z dziada pradziada, a których nie brakowało i nie brakuje w polskiej kulturze swoje wyjątkowe miejsce miały
czarownice, zaklinającymi magią i czarami los człowieczy.
Départ pour le Sabbat, obraz Alberta Josepha Pénot, 1910. |
Ta
szczególnie wysoka pozycja czarownic wynikała pierwotnie z tego, jak to
nakreślił u progu XX wieku Zygmunt Gloger, że w dawnych czasach
człowiek pragnąc „...z
jednej strony zabezpieczyć się przed działaniem złych ludzi, a z
drugiej chcąc sam szkodliwie lub pomyślnie oddziaływać, [...]
wytworzył
sobie mniemanie ku temu sposoby i całą praktykę, którą zowiemy
czarodziejstwem, czarami i gusłami. Prawie wszystko, cowrogo
dotykało człowieka, np.: choroby, ułamności, śmierć,
niepowodzenia, susze i najróżnorodniejsze klęski, przypisywano nie
przyczynom i skutkom przyrodzonym, lecz zlej woli duchów, ludzi i
całego stworzenia, wywartej za pomocą czarów. Czarami też starano
się od tego ochronić, lub czarami na innych to sprowadzić”
[2].
Również ze względu na to, że w zamierzchłych czasach, gdy wiedza
przyrodnicza czy medycyna były na bardzo niskim poziomie, to w
czarownicach zwanych dawniej babami
(starymi
lub
wieszczymi
babami),
ciotami, ciotkami [3]
czy
też wieszczkami
(dziś
potocznie, acz mylnie utożsamianymi z wiedźmami
[4])
oraz uprawianych przez nie czarach upatrywano przyczyn lub
rozwiązania wówczas niewytłumaczalnych dla prostych ludzi zjawisk.
Jednak nie tylko wśród gminu wiejskiego oraz drobnomiasteczkowych
wspólnot czarownice darzono szczególnymi względami. O pomoc do
starych bab w różnych sprawach zwracali się nawet ówcześni
uczeni, jak medici,
czyli
lekarze o czym jest poczyniona wzmianka w Monumenta
medii aevi historica res gestas Poloniae illustrantia,
gdzie zalecano, by wobec nieskuteczności ówczesnych medyków w
uśnieżeniu bólu udać się do starej baby „...consuluerunt
medici, ut mulieres antiquas super tali dolore consuluerit...”
[5].
Tak więc w babach upatrywano raczej przyjaźnie nastawione kobiety,
posiadające znaczącą wiedzę i umiejętności, mogące przyczynić
się do uleczenia chorego człowieka, czy też mieć wpływ na
pogodę, urodzaj w polu, szczęście w miłości lub dobry poród, aniżeli stare i szpetne kobiety szkodzące wszystkim wokoło [6].
Wizji Fausta, obraz pędzla Luisa Ricardo Falery, 1878 |
Wraz
z biegiem wieków i umacnia się chrześcijaństwa na ziemiach
polskich pozycja bab i dziadów, czarownic oraz czarowników ulegała
znaczącej zmianie. „Gdy
z wprowadzeniem chrześcijaństwa do krajów europejskich rola
czarodziejów - kapłanów - znachorów upadla, resztki jej dostały
się czarownicom, wiedźmom, babom bez rodziny i mienia, istotom
poniewieranym w społeczeństwie...” [7].
Ludowa medycyna oraz wiedza zawarta w gusłach, czy zabobonach,
choć splątana i wzajemnie się przenikająca z religią
chrześcijańską stała się dla tej ostatniej obiektem
ostrego ataku. Ze strony duszpasterzy
zarówno Kościoła Katolickiego jak też Protestantów, z
ambon kościelnych grzmiano na szerzące się konszachty z diabłem,
na które zdaniem Kościoła wyjątkowo podatne były białogłowe.
Wraz ze schyłkiem średniowiecza nad światem
chrześcijańskim zapanował miecz katowski, terror Inkwizycji oraz
stosy, którymi siłą próbowano zwalczyć diabelskie wpływy na
Ziemi.