W objęciach diabła
Ludwik Jucewicz, znany folklorysta
i jeden z pierwszych archeologów litewskich już w XIX wieku przestrzegał
młodych adeptów historii przed tym, że „...piszący
dziś historyję, nie powinien przestawać na samych źródłach
pisanych, na samych jałowych zapiskach i kronikach, potrzeba jeszcze
koniecznie zasięgać wiadomości z podań miejscowych - z podań
ludu. One mu nie jeden ważny wypadek wyjaśnią, nie jednę prawdę
zostawioną dotąd samemu gminowi, odkryją, ze stanem moralnego
ukształcenia, i pojęciami narodu zaznajomioną. Gmin bowiem, mało
się dziś obyczajami, pojęciem i moralnem ukształceniem od swoich
przodków rożni. Jak więc kiedyś jego pradziady wierzyli, tak i on
dziś wierzy; co mu o dziełach swoich poprzedników powiedzieli, on
to wszystko w swojej pamięci zachował” [1].
Sięgając do tej skarbnicy gminnych guseł, zabobonów i przesądów
przekazywanych z dziada pradziada, a których nie brakowało i nie brakuje w polskiej kulturze swoje wyjątkowe miejsce miały
czarownice, zaklinającymi magią i czarami los człowieczy.
![]() |
Départ pour le Sabbat, obraz Alberta Josepha Pénot, 1910. |
Ta
szczególnie wysoka pozycja czarownic wynikała pierwotnie z tego, jak to
nakreślił u progu XX wieku Zygmunt Gloger, że w dawnych czasach
człowiek pragnąc „...z
jednej strony zabezpieczyć się przed działaniem złych ludzi, a z
drugiej chcąc sam szkodliwie lub pomyślnie oddziaływać, [...]
wytworzył
sobie mniemanie ku temu sposoby i całą praktykę, którą zowiemy
czarodziejstwem, czarami i gusłami. Prawie wszystko, cowrogo
dotykało człowieka, np.: choroby, ułamności, śmierć,
niepowodzenia, susze i najróżnorodniejsze klęski, przypisywano nie
przyczynom i skutkom przyrodzonym, lecz zlej woli duchów, ludzi i
całego stworzenia, wywartej za pomocą czarów. Czarami też starano
się od tego ochronić, lub czarami na innych to sprowadzić”
[2].
Również ze względu na to, że w zamierzchłych czasach, gdy wiedza
przyrodnicza czy medycyna były na bardzo niskim poziomie, to w
czarownicach zwanych dawniej babami
(starymi
lub
wieszczymi
babami),
ciotami, ciotkami [3]
czy
też wieszczkami
(dziś
potocznie, acz mylnie utożsamianymi z wiedźmami
[4])
oraz uprawianych przez nie czarach upatrywano przyczyn lub
rozwiązania wówczas niewytłumaczalnych dla prostych ludzi zjawisk.
Jednak nie tylko wśród gminu wiejskiego oraz drobnomiasteczkowych
wspólnot czarownice darzono szczególnymi względami. O pomoc do
starych bab w różnych sprawach zwracali się nawet ówcześni
uczeni, jak medici,
czyli
lekarze o czym jest poczyniona wzmianka w Monumenta
medii aevi historica res gestas Poloniae illustrantia,
gdzie zalecano, by wobec nieskuteczności ówczesnych medyków w
uśnieżeniu bólu udać się do starej baby „...consuluerunt
medici, ut mulieres antiquas super tali dolore consuluerit...”
[5].
Tak więc w babach upatrywano raczej przyjaźnie nastawione kobiety,
posiadające znaczącą wiedzę i umiejętności, mogące przyczynić
się do uleczenia chorego człowieka, czy też mieć wpływ na
pogodę, urodzaj w polu, szczęście w miłości lub dobry poród, aniżeli stare i szpetne kobiety szkodzące wszystkim wokoło [6].
![]() |
Wizji Fausta, obraz pędzla Luisa Ricardo Falery, 1878 |
Wraz
z biegiem wieków i umacnia się chrześcijaństwa na ziemiach
polskich pozycja bab i dziadów, czarownic oraz czarowników ulegała
znaczącej zmianie. „Gdy
z wprowadzeniem chrześcijaństwa do krajów europejskich rola
czarodziejów - kapłanów - znachorów upadla, resztki jej dostały
się czarownicom, wiedźmom, babom bez rodziny i mienia, istotom
poniewieranym w społeczeństwie...” [7].
Ludowa medycyna oraz wiedza zawarta w gusłach, czy zabobonach,
choć splątana i wzajemnie się przenikająca z religią
chrześcijańską stała się dla tej ostatniej obiektem
ostrego ataku. Ze strony duszpasterzy
zarówno Kościoła Katolickiego jak też Protestantów, z
ambon kościelnych grzmiano na szerzące się konszachty z diabłem,
na które zdaniem Kościoła wyjątkowo podatne były białogłowe.
Wraz ze schyłkiem średniowiecza nad światem
chrześcijańskim zapanował miecz katowski, terror Inkwizycji oraz
stosy, którymi siłą próbowano zwalczyć diabelskie wpływy na
Ziemi.
W
tym dziele walki z diabłami i ich ziemskimi poplecznikami, a także
kształtowania negatywnego obrazu czarownic oraz magii ludowej
szczególną rolę odegrała Stolica Piotrowa oraz kultura Zachodniej Europy. Otóż za sprawą
bulli papieża Innocentego VIII, z grudnia 1484 roku, zatytułowanej
Summis
desiderantes affectibus [8] rozpętała
się nagonka na czarownice, które oskarżono o wszelakie zło na
Ziemi. W
bulli tej, papież Innocenty VIII z ubolewaniem potępiał osoby,
które „...odchodząc
od wiary katolickiej, zadają się z diabłami, inkubami
i sukkubami i poprzez swoje czary, zaklęcia, gusła i inne
przeklęte zabobony, obmierzłe praktyki i zbrodnie niszczy potomstwo
kobiet i nowo narodzone zwierzęta, wykorzenia plon, jaki wydaje
rola, strąca winne grona z winorośli i owoce z drzew;
mało tego, zabija mężczyzn i kobiety, zwierzęta juczne
pospołu ze stworzeniami innego rodzaju, niszcząc również winnice,
sady, łąki, pastwiska, łany pszenicy i innych zbóż
i wszelkie inne uprawy. Co więcej, nikczemnicy owi gnębią
i doświadczają mężczyzn i kobiety, zwierzęta
pociągowe, trzody owiec, a także bydło i inne
stworzenia, zadając im ból i zsyłając na nie wszelkiego
rodzaju choroby, tak wewnętrzne, jak i zewnętrzne,
i uniemożliwiają mężczyznom płodzenie, a kobietom
poczęcie, sprawiając, że nie mogą współżyć małżeńsko ze
sobą ani żony z mężami, ani mężowie z żonami” [9].
Od tego czasu, dzięki gorliwości Inkwizycji i tzw. Sądów
Bożych tropiono
i gładzono wszystkich tych, którzy byli podejrzani o konszachty z
diabłem. Jednak kluczową rolę w tym dziele wypalania „ogniem i
mieczem” wszelkiego zła odegrał opublikowany w 1496
roku Malleus
maleficarum, czyli
Młot
na czarownice, będącym
komentarzem i swoistym praktycznym podręcznikiem walki z
czarownicami, którym poświęcono miejsca w Summis
desiderantes affectibus.
Szczególną uwagę zwracano na wszelkie praktyki znachorskie,
zabobony ludowe, które żywo czerpały jeszcze z tradycji
przedchrześcijańskiej. Za sprawą Młota na czarownice ukuto niemal w całej Europie przekonanie o podstępnych podszeptach i opętaniach diabłów, którzy „...za pomocą czarownic [...] szkodzą ludziom, nadewszystko za pośrednictwem akuszerek. [Młot na czarownice] Dowodzi, że do tych zbrodniczych praktyk skłonne są kobiety. [...] Rozwodzi się nad tem jak czarownice z djabtami obcują, jak i na jakich miejscach i z jakiemi białogłowami dzieje się to spółkowanie, jakim sposobem czarownice swem omamieniem mężczyzn orzekać zwykły, i jakie są na to lekarstwa” [10]. Przestrzegany lud z
ambon kościelnych przed darzonymi dotąd zaufaniem i szacunkiem
babami, zaczął spoglądać na nie nieufnie. Kościół walcząc z
wciąż żywymi elementami pogaństwa dał pożywkę pod wszelkie
donosy i pogromy, których ofiarami stały się głównie kobiety,
posądzane przez Kościół i donosicieli o uprawianie czarów.
![]() |
Jean Morisot, Sexy Witch, 1925 |
Można
by rzec, idąc za Młotem na czarownice, że wiara „...w
zabobony i czary wybujała szczególnie pośród patologicznych
jednostek płci żeńskiej i stworzyła nierzadki w życiu i
literaturze współczesnej typ czarownicy – baby”
[11].
Również zwracano uwagę na to, iż diabeł „...najwięcej
do spraw miłosnych mieszał się...”
[12].
Dopatrywano się przyczyn tego w tym, że kobiece wdzięki, jak też i kobieca
natura - jak głosiła wówczas nauka kościoła - była narzędziem w rękach diabła, który na pokuszenie mamiąc białogłowe, za ich sprawą sprowadzał ludzi na złą drogę. „Przyczyna,
którą na karcie 381 w dziele Młot na czarownice widzimy jest
osobliwsza: Gdy tedy niewiasty czary swoje odprawują przez boby,
albo jądra kurów, nie mamy temu wierzyć, żeby te rzeczy
niepotężność w człowieku sprawowały, ale raczej skryta moc
szatańska oszukiwająca niewiasty temi rzeczami. To też wiedzieć
potrzeba że Pan Bóg więcej przepuszcza na sprawę cielesną jak na
tę przez która grzech pierworodny się rozlewa aniżeli na inne
sprawy ludzkie jako i na węża które do czarów więcej służą.
Wylęgły się na tych bajki Incubów i Succubów to jest że djabeł
przeistacza się w kobietę dla męszczyzny aw męszczyzng dla
kobiety. Wzmiankowane dzieło o przekładzie Ząbkowicza różnego
rodzaju wypadki wylicza nie zapominając o przygrywaniu czarta na
piszczałce Sejmy czarownic jeżdżenie na ożogach w Niemczech na
górę Blocksberg i Hewberg za świadectwem Godellmana li 2 p 45 aw
Polsce na Łysa górę wylatywanie poważne przez kominy należą
także do tej liczby bajek, któremi teraz gardzimy”
[13].
Do
Rzeczypospolitej ta swoista moda i praktyka procesów o czary dotarły
z niewątpliwie Zachodu Europy, gdzie już w średniowieczu z całą
surowością walczono z pogańską obyczajowością. Początkowo podejrzanych o czary i kontakty z siłami diabelskimi prześladowano w Niemczech i we Francji, skąd fala procesów o czary rozlała się po Szwajcarii, Skandynawii oraz częściowo po zachodniej Słowiańszczyźnie. „Najstraszniejszych rozmiarów dosięgło to prześladowanie w Niemczech, gdzie po mękach, któremi dręczono delinkwentki podczas badali, następowalo zwykle gromadne palenie ich na stosie. Tak np. w ciągu 5-ciu lat w dyecezyi bamberskiej spalono 600 kobiet, a w wircburskiej 900!” [14]. Choć już od
XIII wieku w Polsce pojawiało się prawodawstwo wymierzone
przeciw czarom i czarownicom, to o ich powszechności na
ziemiach polskich można mówić dopiero od XVII
wieku. Jak słusznie zauważył Karol Koranyi,
polski
prawnik oraz historyk prawa karnego „Szczupła
jednakowoż liczba procesów o czary przed XVII wiekiem nie jest
jeszcze dowodem, jakoby przedtem w czary powszechnie nie wierzono. Że
już wcześnie wiara w skuteczność czarów była bardzo żywa wśród
ludu, że niemało było takich, którzy proceder czarodziejski
uprawiali, świadczy fakt, iż partykularne ustawodawstwo kościelne
od połowy XIII wieku występuje przeciw czarownicom i czarownikom,
że instrukcje wizytatorskie nakazują wizytatorom pilnie śledzić
po parafiach tych, którzy się czarami bawią, że wreszcie
kaznodzieje z ambon ostro gromią tych, co się do czarów i guseł
uciekają”
[15]. O tym jak mocno ubolewał przed zgubnymi wpływami niemieckimi na łamach Biblioteki warszawskiej Franciszek Maksymilian Sobieszczyński, znany polski historyk i historyk sztuki, niech świadczą jego słowa „Tylko szczęśliwa Ruś nie zna starych czarownic na miotłach po górach włóczących się. U nich jeszcze jak za dobrych czasów, czarownice są to młode, hoże, czarnookie, czarnobrewe z krasnem licem, smagłe dziewoje, które czatują na młodych i urodnych chłopaków, żeby z niemi nie z brzydkiemi czartami pląsać po kwiecistych dolinach. Oto są czarownice, to rozumiem. Ale zkąd naszym biednym ojcom przyszło do głowy szpetne i stare baby na czarownice przedzierzgnąć na góry ich wysłać i na strasz dła poczciwców wykierować zkąd. Czegoby też uczeni nie wytłumacz li. Oto mówią oni, że Niemcy nam to wszystko przynieśli i w widokach politycznych owo mniemanie zaszczepili, bo kiedy piękne córy zawojowanych Słowian nawzajem podbijały serca zwycięzców swoich, starszyzna niemiecka zapobiegając temu dla odstraszenia od sideł miłości brzydkiemi ich i staremi czarownicami ogłosili. Mój Boże jaka to szkoda i my więc mieliśmy przedlem śliczne żywe i puste młodziuchne czarownice, które po zielonych łąkach z urodziwemi chłopcami zwodziły, tany cudne piosnki śpiewały lub wiecznie jak Rusałki pluskały się w wodzie. Teraz zostały nam tylko obrzydłe na Łysej górze straszydła” [16].
XVII
wiek spłodził również w zbiorowej świadomości Polaków obraz
czarownic, jako sług i kochanek diabła, które należało czym
prędzej poddać osądowi i zgładzić, zanim zaczną wyrządzać
niewinnym ludziom krzywdę. Dawne zwyczaje zbierania się przez
niewiasty w odludnych miejscach, zaś zwłaszcza na szczytach gór
czy też schadzki sobótkowe urządzane w noc św. Jana (pogańskie
święto Kupały) zaczęto dość powszechnie poważać za
wylęgarnię wszelkiego zła, zaś głownie zepsucia obyczajowego.
Odtąd, cytując Glogera „...wierzchołki
«łysych» gór na całym świecie (Monte calvo, Chaumont,
Kahlenberg, Łysa góra w wojewódz. Sandomierskiem), gdzie za
pogaństwa zbierały się niewiasty na obrzędy i biesiady, ogłoszono
teraz jako miejsca zebrali czarownic i djabłów, z którymi się one
bezeceństw tam dopuszczają. Stąd też każda «babia»
góra
znaczy to samo, co łysa, albo góra czarownic”
[17].
Także i w Słowniku
warszawskim z
1915 roku pod hasłem sabat odnotowano, iż jest to „...mniemana
schadzka czarowników i czarownic na pewnych górach, w zwaliskach
opactwa i t. p., gdzie z udziałem djabłów oddają ś. tańcom i
szkaradnym uciechom... [18]”.
Również podobnie w Słowniku
języka polskiego pod
red. W. Doroszewskiego zanotowano, „Sabat
czarownic, wiedźm «w dawnych wierzeniach ludowych: orgie czarownic,
złych duchów»” [19].
Dodatkowego wyobrażenia wśród ludu o sabatach
dają
także XIX-wieczne badania etnograficzne oraz bogata literatura
przedmiotu. Jeszcze za życia Tadeusza Czackiego, nie tylko prosty
lud, ale uczeni poszukiwali wampirów, upiorów oraz wiedźm. Jak
wspominał: „Ledwo
kto uwierzy, że uczone i ważne dzieło przez księdza Bohornolca
«Djabeł w swojej postaci» w naszym wieku do okazania nierozsądku
zabobonu w takowych mniemaniach było publicznie ganione, a
Tyszkowski Bernardyn w dziele «Teatrum myśli przez siedmiu aktorów
zagajone» 1780 roku na karcie 233 utrzymując, że Żydówki
ciężarne po śmierci przez czary rodzą, wspierał upiory”
[20].
Także i znany polski etnograf, Oskar Kolberg podczas swoich badań etnograficznych zanotował takie oto podanie z Bodzanowa, „Stolarz
z Radziejowa Lejzerowicz wszedłszy przypadkiem do jednej chałupy,
ujrzał jak baba po pozostawieniu w łóżku miotły, wysmarowała
się maścią ze słoika i smyrgnęła kominem w górę.
Stolarz [...] także
się nią wysmarował i natychmiast wyleciał za babą przez
komin” [21].
![]() |
Luis Ricardo Falero, Sabat czarownic, 1880 |
Podobnie
i na sobótkę zaczęto patrzeć, jako święto rozpasania
seksualnego organizowanego ku czci Szatana. Pogańskiego święto
miłości stało się obiektem ataków, zaś w literaturze utrwalał
się obraz sobótki jako święta niczym się nie różniącym od
sabatu czarownic. „Sobótki
uroczystość obchodzona przez lud dnia 23 czerwcu a polegająca na
paleniu ogni, przeskakiwaniu przez nie, korowody koło nich i śpiewy:
U nas w wilją św. Jana niewiasty ognie paliły, tańcowały,
śpiewały, djabłu cześć i modłę czyniąc; tego obyczaju
pogańskiego do tych czasów w Polszczę nie chcą opuszczać,
ofiarowanie z bylicy czyniąc, wieszając po domach i opasując ś.
nią, czynią sobótki, paląc ognie, krzesząc je deskami, aby była
prawie świątość djabelska, śpiewając pieśni, tańcując. [...] 2. [S.] sabat czarownic na Łysej górze” [22].
Jednak
co ciekawe, wszelkie sabaty czarownic, przez długi okres w
piśmiennictwie polskim, ale także w aktach sądów kościelnych lub
miejskich nie miały nic wspólnego z diabelskimi orgiami. Tu sobię pozwolę przytoczyć obszerny komentarz już wcześniej cytowanego Karola Wilhelma Koranyi, który stwierdził, „Rzecz charakterystyczna,
że z wyjątkiem omówionego właśnie
wypadku, nie mamy w żadnym naszym procesie o
czary wzmianki
o djable. Wprawdzie w aktach naszych sądów kościelnych
wspomina się go niekiedy jak np. w procesie przeciw pracowitemu
Jakóbowi Czabowi z Rzędzina, odpowiadającemu w
r. 1524 przed sądem w Płocku, za to, iż odprawiać miał mszę
św. na cześć djabła (in modum missae ad honorem diaholi), parodjując
przytem ' mszę świętą); albo w opisie zajścia; jakie miało
miejsce w roku 1440 w Zbąszynie, gdzie - księża husyccy wypytywali.
szatana, który opętał był pewną dziewczynę, jaka wiara
jest lepsza, czy katolicka, czy też ta, którą oni wyznają (a
daemonio facerunt inquisitionem, si nostra ficles catholica, aut
ipiorum secta erronea elior
foret), nigdy jednak niema o nim wzmianki w procesach
o czary. Odmiennie wprost, ma się
rzecz na Zachodzie, gdzie w tym samym czasie o djable, a
w szczególności o zawieraniu z nim paktu, bardzo często wspominają
akta procesów o czary. Nie brak coprawda niekiedy
i w naszych procesach o czary wzmianki, że dana osoba zajmuje
się z podszeptu szatana - «ex suasu diabolico, suadente diabolo» - nie jest to jednak równoznacznem z zawarciem paktu z
szatanem. Wyrażenie «ex suasu diabolico» powtarza się dość często i w innych procesach karnych. Każde bowiem przestęptwo,
jak naprzykład kradzież, zabójstwo, czy cudzołóstwo uważano
w średniowieczu, jako popełnione «suadente diabolo», za
namową szatana, który zawsze czyha na sposobność, aby człowieka
sprowadzić z drogi cnoty. W
naszych procesach o czary odgrywa djabeł rolę zasadniczą
dopiero od XVII wieku. Wtedy dopiero spotykamy w aktach procesowych
obszerne opisy jazdy na Łysą Górą, zabaw
tamże urządzanych, wresżcie wiadomości o pakcie zawieranym
z djabłem. Ale i w XVII czy XVIII wieku ten typ procesów
o czary nie jest powszechny. Na znacznym obszarze Rzeczypospolitej
przeważają w tym czasie procesy o czary; w których
djabeł wogóle nie występuje, a w których chodzi wyłącznie prawie
o przestępstwo popełnione przez szkodzenie przy pomocy rozmaitych
środków czarodziejskich zdrowiu, oraz dobytkowi osób
drugich, względnie o używanie niedozwolonych, często tajemnych
środków, celem udzielania
komuś pomocy, czy przysporzenia
korzyści” [23].
Stąd można przypuszczać, iż na wizerunek czarownic spółkujących z diabłami w trakcie sabatów miały wzorce płynące z Zachodu Europy, a przede wszystkim z Niemiec, głównie za sprawą prawa magdeburskiego. „Dochodzenie sądowne czarnoksięstwa jako przestępstwa, jak twierdzi, Wł. Smoleński, przeszło do Polski z Niemiec. Dowodem tego współczesność spraw o czary, tożsamość procedury sądowej i zgodność wyroków, opartych na prawie magdeburskiem, a w szczególności na Zwierciadle saskiem. [...] Proces o czary w prawie magdeburskiem rozpoczynał się od oskarżenia, wniesionego przez powoda do sądu z wyszczególnieniem zarzutów, np. uszkodzeń na zdrowiu, bydle, urodzaju i t. p. Sąd zadawał pytania skarżącemu i świadkom, a na oskarżonym wymuszał odpowiedzi za pomocą tortury, powtarzanej trzykrotnie. Zasadnicze pytania były: skąd się czarować przestępczyni nauczyła i jak dawno, z jakiej czarowała okazyi? ile zna czarownic? gdzie jest Łysa góra? jakie zadawała czarostwa? Po zbadaniu oskarżonej, sąd przesłuchiwał świadków. Odpowiedzi zazwyczaj świadczyły, że umiejętność czarowania, nabywana od różnych niewiast, zasadzała się na wsypywaniu do mleka grzybków startych na proszek, uzbieranych przed wschodem słońca; na fabrykowaniu myszy z odpowiednio ułożonych i ochuchanych liści i na rzucaniu włosów do potraw, Torturowane przestępczynie bredziły wreszcie, na którą łysą górę jeździły nocą na łopacie lub miotle, aby obcować tam nieprzystojnie z djabłami, tańczyć, warzyć zioła, bluźnić i t. p.” [24].
Również za sprawą literatury do kultury
polskiej przenikał wizerunek czarownicy, jako kochanki diabelskiej.
O świadomości i horyzoncie intelektualnym ówczesnego polskiego
ludu oraz elit kościelnych, ale także źródeł i kanałów którymi
przenikał obraz czarownic świadczą także wydawane zwłaszcza od
XVII wieku broszury i książki. „Jeżeli
do ludowej literatury policzone być mają te jedynie pisma, które
od ludu biorą osnowę lub wątek, natenczas Nowe Ateny bez kwestyi
do niej nie należą; ale jeżeli ludowemi nazwane będą także i
te, które dla ludu – w jego duchu – w sferze jego wyobrażeń i
upodobań są pisane, które na kształcenie się jego pojęć więcej
wpływały, aniżeli z nich były wysnute; natenczas Nowe Ateny będą
książką ludową, której niestworzone dziwactwa: [...]
«O
czarcie, opętanych, o czarach, upierze;» [...]
o
tem wszystkiem rozniósł z tej książki po chatach wiejskich i
siołach, wyuczony sztuki czytania klecha kościelny wieku XVIII.,
jak podobnież baśnie drukowane w wieku poprzednim mógł
poprzedniego wieku klecha roznosić i szerzyć pomiędzy ludem czytać
nieumiejącym”
[25].
Między innymi w broszurze Peregrynacya
dziadowska wydanej
w Krakowie w 1614 roku, „...w
której szczególnie ważne jest to, co baba jedna opowiada drugim o
sobie, jak na ożogu lub miotle kominem na Łysą górę wyjeżdża
co czwartek, jak lubczyki i z jakich ziół gotuje, jak stare panny
na młode przerabia, jak krowom nieprzyjaciółek mleko w wymionach w
krew przemieniać umie...”
[26]. Tych zabytków kultury pisanej w Polsce, mówiących o czarach i czarownicach od późnego średniowiecza do naszych czasów zachowało się dużo więcej, ale to temat na inne rozwarzania...
Przypisy:
[1]. Cytat
za: Ludwik z Pokiewa (własc. Ludwik Jucewicz), Litwa
pod względem starożytnych zabytków, obyczajów i zwyczajów
skreślona, Wilno 1846, s. II-III
[2]. Cytat
za: Z. Gloger, Encyklopedia Staropolska Ilustrowana,
Tom I, Warszawa 1900, s. 266.
[3]. W Słowniku
języka polskiego, pod red. J. Karłowicza, pod hasłem
ciotka: „[C.
djabła] = czarownica, [ciota]: Niema djabla ani jego ciotki. Petr.
"Woził nas, jak djabeł swoją ciotkę po Łysej
górze”. Patrz: Słownik
języka polskiego, pod red. J. Karłowicza, A. Kryńskiego i W.
Niedźwiedzkiego, Warszawa 1898, Zeszyt 1, s. 338.
[4]. Dawniej
wiedźmy nazywano sukami, psicami, jędzami, złośnicami, łubami,
pałubami itd.
Kojarzone bardzo negatywnie, ze starszymi kobietami, szkaradnymi,
o zrzędliwym charakterze, szkodzącymi ludziom.
Patrz: Słownik
języka polskiego,
pod red. J. Karłowicza, A. Kryńskiego i W. Niedźwiedzkiego,
Warszawa 1904, Tom IV, [hasło pałuba] s. 26; tamże, Warszawa
1912, Tom V, [hasło: psica] s. 413. Por. z: A.
Brückner, Słownik
etymologiczny języka polskiego,
Kraków 1927, hasło wiedźma, gdzie
jest odwołanie do bielma, białogłowej, wieszczki s. 615; O różnych nazwach czarownic patrz szerzej: J.
Moraczewski, Starożytności polskie: Ku wygodzie czytelnika
porządkiem abecadłowym zebrane, Tom I, Poznań 1842, [hasło:
czarowniki, czarownice], s. 154-155; Przyjaciel
ludu, czyli, Tygodnik potrzebnych i pożytecznych wiadomości,
Tom 2, Leszno, 1836, s. 139.
[5]. Cytat
za: Acta capitulorum nec non iudidorum ecclesiasticorum
selecta ed. B. Ulanowski (w Monumenta
medii aevi historica res gestas Poloniae illustrantia) T.
II: zap: 1835.
[6]. J. Moraczewski, Starożytności polskie: Ku wygodzie czytelnika porządkiem abecadłowym zebrane, Tom I, Poznań 1842, [hasło: czarowniki, czarownice], s. 154-155.
[6]. J. Moraczewski, Starożytności polskie: Ku wygodzie czytelnika porządkiem abecadłowym zebrane, Tom I, Poznań 1842, [hasło: czarowniki, czarownice], s. 154-155.
[7]. Cytat
za: Z. Gloger, Encyklopedia Staropolska Ilustrowana,
Tom I, Warszawa 1900, s. 266-267.
[8]. Pełen
tekst bulli papieża Innocentego VIII Summis
desiderantes affectibus, dostępny
na stronie internetowej: http://www.racjonalista.pl/
[9]. Cytat
za: Summis
desiderantes affectibus, Rzym,
5 grudnia 1484 roku, tekst dostępny na stronie
internetowej: http://www.racjonalista.pl/
[10]. Cytat za: A. Adamowicz, S. Orgelbrand, Encyklopedyja powszechna, Tom 23, Warszawa 1866, [hasło: Sperger Jakób], s. 909.
[10]. Cytat za: A. Adamowicz, S. Orgelbrand, Encyklopedyja powszechna, Tom 23, Warszawa 1866, [hasło: Sperger Jakób], s. 909.
[11]. Cytat
za: W. Nartowski, Stan włościański w utworach
poetyckich pisarzy polskich doby renesansowej, [w]:
„Lud. Kwartalnik etnograficzny”, 1913, R.19, s. 78.
[12],
[13]. Cytat za: T. Czacki, O litewskich i polskich
prawach: o ich duchu, źródłach, związku, i o rzeczach zawartych w
pierwszym Statucie dla Litwy, 1529 roku wydanym, Kraków 1861, s.
102.
[14]. Cytat za: Z. Gloger, Encyklopedia Staropolska Ilustrowana, Tom I, Warszawa 1900, s. 267.
[15]. Cytat za: K. Koranyi, Czary i gusła przed sądami kościelnemi w Polsce, w XV i pierwszej połowie XVI wieku, [w]: „Lud”, 1927, T. 26, s. 1.
[14]. Cytat za: Z. Gloger, Encyklopedia Staropolska Ilustrowana, Tom I, Warszawa 1900, s. 267.
[15]. Cytat za: K. Koranyi, Czary i gusła przed sądami kościelnemi w Polsce, w XV i pierwszej połowie XVI wieku, [w]: „Lud”, 1927, T. 26, s. 1.
[16]. Cytat za: F. Sobieszczański, Wycieczka archeologiczna w niektóre strony gubernii radomskiej w miesiącu wrześniu rz przez F M Sobieszczańskiego ciąg dalszy Z 3 rycinami, „Biblioteka warszawska. Pismo poświęcone naukom, sztukom i przemysłowi”, Tom 1, Warszawa 1852, s. 85.
[17]. Cytat za: Z. Gloger, Encyklopedia Staropolska Ilustrowana, Tom I, Warszawa 1900, s. 267.
[18]. Cytat
za: Słownik języka polskiego, pod red. J. Karłowicza,
A. Kryńskiego i W. Niedźwiedzkiego, Warszawa 1915, Tom VI, [hasło
Sabat] s. 1.
[19]. Cytat
za: Słownik
języka polskiego pod
red. W. Doroszewskiego, tekst dostępny na stronie
internetowej: http://doroszewski.pwn.pl/haslo/sabat%20II/
[20]. Cytat za: T. Czacki, O litewskich i polskich prawach: o ich duchu, źródłach, związku, i o rzeczach zawartych w pierwszym Statucie dla Litwy, 1529 roku wydanym, Kraków 1861, s. 104.
[20]. Cytat za: T. Czacki, O litewskich i polskich prawach: o ich duchu, źródłach, związku, i o rzeczach zawartych w pierwszym Statucie dla Litwy, 1529 roku wydanym, Kraków 1861, s. 104.
[21]. Cytat
za: O. Kolberg, Czary, gusła, widma, [w]: Lud: Jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przyslowia, obrzędy, gusla, zabawy, pieśni, muzyka i tańće przedstawil Oskar Kolberg, Tom 3,Wydanie 1. Kujawy, Tom I, Warszawa 1867, s.102-103.
[22]. Cytat
za: Słownik języka polskiego, pod red. J. Karłowicza,
A. Kryńskiego i W. Niedźwiedzkiego, Warszawa 1915, Tom VI, [hasło
Sobótka] s. 256; Por. J. Moraczewski, Starożytności polskie: Ku wygodzie czytelnika porządkiem abecadłowym zebrane, Tom I, Poznań 1842, [hasło: czarowniki, czarownice], s. 155.
[23]. Cytat za: K. Koranyi, Czary i gusła przed sądami kościelnemi w Polsce, w XV i pierwszej połowie XVI wieku, [w]: „Lud”, 1927, T. 26, s. 6-7.
[24]. Cytat za: Z. Gloger, Encyklopedia Staropolska Ilustrowana, Tom I, Warszawa 1900, s. 267.
[25]. Cytat za: R. Berwiński, Studia o gusłach, czarach, zabobonach i przesądach ludowych, Tom 1, Poznań 1862, s. 9-10.
[25]. Cytat za: R. Berwiński, Studia o gusłach, czarach, zabobonach i przesądach ludowych, Tom 1, Poznań 1862, s. 9-10.
[26]. Cytat
za: R. Berwiński, Studia o gusłach, czarach,
zabobonach i przesądach ludowych, Tom 1, Poznań 1862, s. 8.
uwielbiam ten blog piszesz o rzeczach, o ktorych lubie czytac i robiz to w fenomenalny sposob, ja sama nie odwazylabym sie na proby pisania czegokolwiek etnograficznego czy religioznawczego
OdpowiedzUsuńdziękuję, miło mi taki komplem przeczytać :)
UsuńA jak to jest z tą "ostatnią czarownicą" w Europie? Mówiło się o Reszlu, potem o Szwajcarii, no i Chałupach (bez procesu). Którą z tych wersji uznać ostatecznie? Różnica nie byle jaka: między latami 80-tymi XVIII wieku, a 30-stymi XIX. Pół wieku...
OdpowiedzUsuńJak Ty sądzisz?
Niełatwo to osądzić, który proces o czary albo skazanie czarownicy można uznać za ostatni tego typu przypadek w Europie. Na pewno można powiedzieć, że w świetle prawa polskiego (konstytucja z 1776 roku zniosła karę śmierci za czarostwo) oraz zaborczego, procesy o czary były zabronione od końca XVIII wieku, a więc po tym czasie teoretycznie w sądach nie można było karać za czarostwo. Co do procesów i samosądów w Reszlu oraz w Chałupach można mieć dużo wątpliwości. Dodatkowo faktem przemawiającym za tym by powyższe przypadki wykluczyć jest to, że w procesach tych kwestia czarów była drugorzędna. Za to bardzo ciekawym przypadkiem był kazus, który miał miejsce w Gorzuchowie k. Kłecka. Otóż dnia 30 września 1761 roku stracone na stosie wyrokiem sądu z Kiszkowa były 4 kobiety posądzone przez miejscowych chłopów o uprawianie czarów. O wydarzeniu tym wzmiankuje książka Wiadomości historyczne o mieście Kłecku Józefa Dydyńskiego z 1858 roku, która ukazała się niemal sto lat po procesie (to oczywiście nie przemawia za pełną wiarygodnością źródła).
UsuńO procesie tym można sobie poczytać tu (Dekret sądu Kiszkowskiego z 1761 r, s. 101-103): http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmetadata?id=15041
Szczerze mówiąc nigdy się specjalnie nie interesowałam historią swojego aktualnego regionu zamieszkania pod kątem bytności czarownic, a mamy tu w pobliżu jezioro Czarownica. Muszę sobie poszperać :D
OdpowiedzUsuńCiekawe jaka jest etymologia nazwy tego jeziora... Mi się zdarzały takie z Tatarami, gdzie akweny nazywano od Tatar / Tatarów, od rzekomego topienia jeńców tatarskich w toniach wód.
UsuńKiedyś już się tym interesowałam, tak od niechcenia. Mieszkańcy okolicy nie bardzo pamiętają skąd ta nazwa. Jezioro nazywane jest także Borzymin, tak samo jak pobliska wieś. Zakładam, że nazwa Czarownica może mieć coś wspólnego z pławieniem ;) ale doprawdy nie wiem, nie słyszałam, nie czytałam o okolicznych wydarzeniach z tego gatunku. Czas najwyższy nadrobić braki, a że Toruń mocno historią stoi, coś może się znajdzie :) Na pewno napiszę wtedy na swoim blogu co udało się odszukać.
Usuń