niedziela, 1 września 2013

Zapomniane miejsca: schron w Starym Besku

    Gdy latem 1944 roku Armia Czerwona oraz Ludowe Wojsko Polskie stanęły na prawym brzegu Wisły dla niemieckiego OKH (niem. Oberkommando das Heeres, pol. Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych) stało się jasne, że w ciągu najbliższych miesięcy Rosjanie przystąpią do forsowania rzeki. Sowietom jeszcze przed przystąpieniem do pełnej ofensywy przełamującej niemiecki opór na Wiśle, w kilku zapalnych punktach w lipcu 1944 roku udało się uchwycić i umocnić przyczółki na jej lewobrzeżnej stronie. Niemcom sytuacja wymykała się spod kontroli. Ich obawy przed nacierającym sowieckim walcem frontowym rozjeżdżającym wszystko co stawało na jego drodze, wymusiły na OKH podjęcie decyzji o utworzeniu dobrze zorganizowanych sieci obronnych, tzw. stellung, które zostały oznaczone literami (od "A" do "E"), zaś mniejszym ciągom obronnym wchodzącym w skład głównych linii nadawano stosowną numerację (np. stellung B-1, B-2).
     Utworzenie takiej sieci obronnej miało na celu stworzenie kolejnych barier dla nacierających Rosjan, którzy po rozbiciu głównych sił niemieckich wojsk Grupy Armii Środek w błyskawicznym tempie nacierali na zachód, forsując bez większego oporu rzekę Bug. Również w obliczu powstania warszawskiego oraz realnej  groźby ogólnopolskiego zrywu na zapleczu frontu niemieckie dowództwo wojsk lądowych stanęło przed realną groźbą niczym nieskrępowanego pochodu Sowietów w głąb Rzeszy, bowiem rzeka Wisła jako naturalna bariera terenowa od przełomu lipca i sierpnia 1944 roku stawała się coraz mniej szczelna. Niemcy wobec ewentualnej utraty Wisły jako naturalnej linii oporu oraz przełamania obrony na jej całej długości, przystąpili do budowy sieci umocnień.
       Prace budowlane rozpoczęto jeszcze w lipcu 1944 roku, w które zaangażowane zostały poważne środki i siły. W błyskawicznym tempie stawiano - przy użyciu głównie polskich rąk, które pod przymusem zmuszano do prac budowlanych - umocnienia polowe. Polacy kopali okopy, rowy przeciwczołgowe, stawiono zasieki z drutu kolczastego oraz zapory przeciwczołgowe. W przewidywanych miejscach natarć oraz strategicznych punktach jak drogi, węzły drogowe oraz kolejowe stawiano schrony bojowe, tzw. Punkty Oporu (niem. stutzpunkt), zaś miasta przekształcano w twierdze. Po dziś dzień, od Karpat po Bałtyk znajdują się liczne świadectwa gorączkowych zabiegów Niemców, budujących zapory, które miały powstrzymać nacierających Rosjan.

Schronem bojowym Ringstand Bauform 58c




      Jednymi z tych betonowych świadków tamtych gorączkowych zabiegów Niemców, są położone na niewielkim wzenisieniu w Starym Besku, tuż przy drodze wiodącej na Grabów, dwa schrony. Jeden z nich to tzw. "Tobruk", czyli schron RS 58c. Jest to niewielka konstrukcja wykonana ze zbrojonego betonu. Dzieliła się ona na dwa pomieszczenia (bez problemu można do nich wejść), niżej położonego magazynu amunicji oraz przedziału bojowego z wykonanym otworem strzelniczym w stropie. Cała budowla, według założeń miała znajdować się w ziemi, zaś ponad powierzchnię gruntu miał wystawać tylko otwór strzelniczy oraz karabin instalowany na specjalnej stalowej obrotnicy. Jednak "Tobruk" oraz przylegający do niego schron dowodzenia w Starym Besku nie zostały wkopane w ziemię. Być może Niemcy nie mieli tyle czasu, by wystarczająco zamaskować schrony.
     Drugim obiektem jest schron dowodzenia Regelbau 668. Wykonany na planie kwadratu. Posiada on grube ściany, wykonane z żelbetonu. Szerokość stropów wynosiła 1,5 metra ("Tobruk" posiadał "zaledwie" 40 centymetrowej grubości ściany). Całość składa się z jednego dużego pomieszczenia, dla 6-osobowej załogi oraz dwóch mniejszych, które przedzielone były drzwiami pancernymi (największe dwu-półkowe ważyły 640 kg). Niestety, wejścia do tego schronu w Starym Besku zostały zabetonowane, zaś wnętrze jest częściowo zalane wodą oraz zaśmiecone.



Widok w kierunku Grabowa


Schron dowodzenia Regelbau 668 Unterstand







    Schron dowodzenia Regelbau 668 Unterstand, wraz z dobudowanym do niego schronem bojowym Ringstand Bauform 58c w Starym Besku należą do tzw. linii obronnej (stellung) B-1. Sieć tych niemieckich umocnień znajdujących się w rejonie Grabowa z całą pewnością jest pozostałością po linii obronnej biegnącej od południa od Chorzyny, obok Ruśca, a dalej na północ, wiodła linia okopów, wałów obronnych i schronów, docierająca do Sieradza. Stamtąd wychodziło rozwidlenie. Jedna odnoga umocnień biegnie wzdłuż rzeki Warty, zaś druga od przedmościa Sieradza kieruje się prosto na Grabów, a potem na Kłodawę.
    Poza samym Grabowem (w parku znajduje się jeden schron) i Starym Beskiem, w najbliższej okolicy znajdują się także inne poniemieckie schrony. Między innymi wśród pól i gospodarstw rolnych ulokowanych jest kilka żelbetonowych schronów. Położone one są w Bowętowie na wysokości drogi wiodącej z tej miejscowości do Grabowa. W sumie są to cztery schrony bojowe oddalone od siebie w odległości ok. 500 metrów. Zapewne miały one stanowić stutzpunkt, jednak w trakcie ofensywy radzieckiej, która miała miejsce w styczniu 1945 roku obiekty te nigdy nie brały udziału w działaniach bojowych. Oszczędzone przez nacierających Rosjan ostały się po dziś dzień będąc świadectwem niemieckiej myśli fortyfikacyjnej z okresu II wojny światowej oraz niemymi świadkami tamtych czasów.

8 komentarzy:

  1. super jest i bardzo ladne zdjecia ci wyszly

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a dziękuje, czasem lubię sobie popstrykać fotki, raz wyjdzie raz nie wyjdzie, ale trening czyni mistrza ;)

      Usuń
  2. My też mamy podobne niedaleko: http://www.mmbydgoszcz.pl/443994/2013/3/27/odkryj-schrony-przy-drodze-miedzy-bydgoszcza-a-toruniem?category=news

    :D

    Uwielbiam takie miejsca, mimo że nie interesuję się militariami i tematyką pokrewną z XX stulecia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe miejsce i do tego takie zagęszczenie :D Szkoda tylko, że się nie ostaną... jak przynajmniej wynika z tego artykułu.

      W moim mieście niewiele zachowało się takich betonowych śladów przeszłości, mimo, że Niemcy od lipca 1944 roku próbowali z Krakowa uczynić twierdzę, a nawet nosili się z planami wysadzenia całego miasta w powietrze...

      Poza tym to fajnie jest sobie posiedzieć na takim schronie, popatrzeć się w siną dal i podziwiać zachód słońca, tym bardziej, że wiele z nich położonych jest w miejscach malowniczych, na wzniesieniach, skąd widać panoramę całej okolicy :D

      Usuń
  3. W samym Toruniu prestiżowe są raczej pruskie forty Festung Thorn ;) Za to w okolicach no, może nie do końca moje okolice, ale blisko i często odwiedzane), z których pochodzę poza WOLFSCHANZE ;) są świetne do zwiedzania węgorzewskie bunkry, pięknie porośnięte mchem, w tym bunkier-gigant (inne mazurskie bunkry chyba zostały wysadzone w powietrze). Tylko niestety zawsze pełno turystów, to nie to samo co samotne eksploracje :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, tam to dopiero są schrony :D Ja tam wolę z kimś, na wszelki wypadek, jakby się coś zawaliło, zalało albo jakieś bandziory przybyły... lepiej bezpiecznej zwiedzać w kilka osób, choć też przyznam, nadmiar turystów potrafi nie lada zdenerwować ;)

      Usuń
  4. Schrony na "linii mołotowa" też robią wrażenie, w dzieciństwie bawiliśmy się tam w wojne :)) http://www.lubycza.pl/asp/pl_start.asp?typ=14&menu=41&strona=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś miałem okazję poznać umocnienia linii Mołotowa na odcinku Przemyskim, a nawet, bodaj w 2007 roku podczas inscenizacji Operacja Barbarossa w Przemyślu miałem sposobność porozmawiać ze starszym panem, który brał udział w pracach budowlanych przy stawianiu umocnień sowieckich.

      Usuń