wtorek, 14 maja 2013

W objęciach diabła

    Ludwik Jucewicz, znany folklorysta i jeden z pierwszych archeologów litewskich już w XIX wieku przestrzegał młodych adeptów historii przed tym, że ...piszący dziś historyję, nie powinien przestawać na samych źródłach pisanych, na samych jałowych zapiskach i kronikach, potrzeba jeszcze koniecznie zasięgać wiadomości z podań miejscowych - z podań ludu. One mu nie jeden ważny wypadek wyjaśnią, nie jednę prawdę zostawioną dotąd samemu gminowi, odkryją, ze stanem moralnego ukształcenia, i pojęciami narodu zaznajomioną. Gmin bowiem, mało się dziś obyczajami, pojęciem i moralnem ukształceniem od swoich przodków rożni. Jak więc kiedyś jego pradziady wierzyli, tak i on dziś wierzy; co mu o dziełach swoich poprzedników powiedzieli, on to wszystko w swojej pamięci zachował [1]. Sięgając do tej skarbnicy gminnych guseł, zabobonów i przesądów przekazywanych z dziada pradziada, a których nie brakowało i nie brakuje w polskiej kulturze swoje wyjątkowe miejsce miały czarownice, zaklinającymi magią i czarami los człowieczy.

Départ pour le Sabbat, obraz Alberta Josepha Pénot, 1910.
     Ta szczególnie wysoka pozycja czarownic wynikała pierwotnie z tego, jak to nakreślił u progu XX wieku Zygmunt Gloger, że w dawnych czasach człowiek pragnąc ...z jednej strony zabezpieczyć się przed działaniem złych ludzi, a z drugiej chcąc sam szkodliwie lub pomyślnie oddziaływać, [...] wytworzył sobie mniemanie ku temu sposoby i całą praktykę, którą zowiemy czarodziejstwem, czarami i gusłami. Prawie wszystko, cowrogo dotykało człowieka, np.: choroby, ułamności, śmierć, niepowodzenia, susze i najróżnorodniejsze klęski, przypisywano nie przyczynom i skutkom przyrodzonym, lecz zlej woli duchów, ludzi i całego stworzenia, wywartej za pomocą czarów. Czarami też starano się od tego ochronić, lub czarami na innych to sprowadzić[2]. Również ze względu na to, że w zamierzchłych czasach, gdy wiedza przyrodnicza czy medycyna były na bardzo niskim poziomie, to w czarownicach zwanych dawniej babami (starymi lub wieszczymi babami), ciotami, ciotkami [3] czy też wieszczkami (dziś potocznie, acz mylnie utożsamianymi z wiedźmami [4]) oraz uprawianych przez nie czarach upatrywano przyczyn lub rozwiązania wówczas niewytłumaczalnych dla prostych ludzi zjawisk. Jednak nie tylko wśród gminu wiejskiego oraz drobnomiasteczkowych wspólnot czarownice darzono szczególnymi względami. O pomoc do starych bab w różnych sprawach zwracali się nawet ówcześni uczeni, jak medici, czyli lekarze o czym jest poczyniona wzmianka w Monumenta medii aevi historica res gestas Poloniae illustrantia, gdzie zalecano, by wobec nieskuteczności ówczesnych medyków w uśnieżeniu bólu udać się do starej baby ...consuluerunt medici, ut mulieres antiquas super tali dolore consuluerit...[5]. Tak więc w babach upatrywano raczej przyjaźnie nastawione kobiety, posiadające znaczącą wiedzę i umiejętności, mogące przyczynić się do uleczenia chorego człowieka, czy też mieć wpływ na pogodę, urodzaj w polu, szczęście w miłości lub dobry poród, aniżeli stare i szpetne kobiety szkodzące wszystkim wokoło [6].

Wizji Fausta, obraz pędzla Luisa Ricardo Falery, 1878
    Wraz z biegiem wieków i umacnia się chrześcijaństwa na ziemiach polskich pozycja bab i dziadów, czarownic oraz czarowników ulegała znaczącej zmianie. Gdy z wprowadzeniem chrześcijaństwa do krajów europejskich rola czarodziejów - kapłanów - znachorów upadla, resztki jej dostały się czarownicom, wiedźmom, babom bez rodziny i mienia, istotom poniewieranym w społeczeństwie...” [7]. Ludowa medycyna oraz wiedza zawarta w gusłach, czy zabobonach, choć splątana i wzajemnie się przenikająca z religią chrześcijańską stała się dla tej ostatniej obiektem ostrego ataku. Ze strony duszpasterzy zarówno Kościoła Katolickiego jak też Protestantów, z ambon kościelnych grzmiano na szerzące się konszachty z diabłem, na które zdaniem Kościoła wyjątkowo podatne były białogłowe. Wraz ze schyłkiem średniowiecza nad światem chrześcijańskim zapanował miecz katowski, terror Inkwizycji oraz stosy, którymi siłą próbowano zwalczyć diabelskie wpływy na Ziemi. 
     W tym dziele walki z diabłami i ich ziemskimi poplecznikami, a także kształtowania negatywnego obrazu czarownic oraz magii ludowej szczególną rolę odegrała Stolica Piotrowa oraz kultura Zachodniej Europy. Otóż za sprawą bulli papieża Innocentego VIII, z grudnia 1484 roku, zatytułowanej Summis desiderantes affectibus [8] rozpętała się nagonka na czarownice, które oskarżono o wszelakie zło na ZiemiW bulli tej, papież Innocenty VIII z ubolewaniem potępiał osoby, które „...odchodząc od wiary katolickiej, zadają się z diabłami, inkubami i sukkubami i poprzez swoje czary, zaklęcia, gusła i inne przeklęte zabobony, obmierzłe praktyki i zbrodnie niszczy potomstwo kobiet i nowo narodzone zwierzęta, wykorzenia plon, jaki wydaje rola, strąca winne grona z winorośli i owoce z drzew; mało tego, zabija mężczyzn i kobiety, zwierzęta juczne pospołu ze stworzeniami innego rodzaju, niszcząc również winnice, sady, łąki, pastwiska, łany pszenicy i innych zbóż i wszelkie inne uprawy. Co więcej, nikczemnicy owi gnębią i doświadczają mężczyzn i kobiety, zwierzęta pociągowe, trzody owiec, a także bydło i inne stworzenia, zadając im ból i zsyłając na nie wszelkiego rodzaju choroby, tak wewnętrzne, jak i zewnętrzne, i uniemożliwiają mężczyznom płodzenie, a kobietom poczęcie, sprawiając, że nie mogą współżyć małżeńsko ze sobą ani żony z mężami, ani mężowie z żonami” [9]. Od tego czasu, dzięki gorliwości Inkwizycji i tzw. Sądów Bożych tropiono i gładzono wszystkich tych, którzy byli podejrzani o konszachty z diabłem. Jednak kluczową rolę w tym dziele wypalania „ogniem i mieczem” wszelkiego zła odegrał opublikowany w 1496 roku Malleus maleficarum, czyli Młot na czarownice, będącym komentarzem i swoistym praktycznym podręcznikiem walki z czarownicami, którym poświęcono miejsca w Summis desiderantes affectibus. Szczególną uwagę zwracano na wszelkie praktyki znachorskie, zabobony ludowe, które żywo czerpały jeszcze z tradycji przedchrześcijańskiej. Za sprawą Młota na czarownice ukuto niemal w całej Europie przekonanie o podstępnych podszeptach i opętaniach diabłów, którzy ...za pomocą czarownic [...] szkodzą ludziom, nadewszystko za pośrednictwem akuszerek. [Młot na czarownice] Dowodzi, że do tych zbrodniczych praktyk skłonne są kobiety. [...] Rozwodzi się nad tem jak czarownice z djabtami obcują, jak i na jakich miejscach i z jakiemi białogłowami dzieje się to spółkowanie, jakim sposobem czarownice swem omamieniem mężczyzn orzekać zwykły, i jakie są na to lekarstwa” [10] Przestrzegany lud z ambon kościelnych przed darzonymi dotąd zaufaniem i szacunkiem babami, zaczął spoglądać na nie nieufnie. Kościół walcząc z wciąż żywymi elementami pogaństwa dał pożywkę pod wszelkie donosy i pogromy, których ofiarami stały się głównie kobiety, posądzane przez Kościół i donosicieli o uprawianie czarów.

Jean Morisot, Sexy Witch, 1925

    Można by rzec, idąc za Młotem na czarownice, że wiara „...w zabobony i czary wybujała szczególnie pośród patologicznych jednostek płci żeńskiej i stworzyła nierzadki w życiu i literaturze współczesnej typ czarownicy – baby[11]. Również zwracano uwagę na to, iż diabeł „...najwięcej do spraw miłosnych mieszał się...[12]. Dopatrywano się przyczyn tego w tym, że kobiece wdzięki, jak też i kobieca natura - jak głosiła wówczas nauka kościoła - była narzędziem w rękach diabła, który na pokuszenie mamiąc białogłowe, za ich sprawą sprowadzał ludzi na złą drogę. „Przyczyna, którą na karcie 381 w dziele Młot na czarownice widzimy jest osobliwsza: Gdy tedy niewiasty czary swoje odprawują przez boby, albo jądra kurów, nie mamy temu wierzyć, żeby te rzeczy niepotężność w człowieku sprawowały, ale raczej skryta moc szatańska oszukiwająca niewiasty temi rzeczami. To też wiedzieć potrzeba że Pan Bóg więcej przepuszcza na sprawę cielesną jak na tę przez która grzech pierworodny się rozlewa aniżeli na inne sprawy ludzkie jako i na węża które do czarów więcej służą. Wylęgły się na tych bajki Incubów i Succubów to jest że djabeł przeistacza się w kobietę dla męszczyzny aw męszczyzng dla kobiety. Wzmiankowane dzieło o przekładzie Ząbkowicza różnego rodzaju wypadki wylicza nie zapominając o przygrywaniu czarta na piszczałce Sejmy czarownic jeżdżenie na ożogach w Niemczech na górę Blocksberg i Hewberg za świadectwem Godellmana li 2 p 45 aw Polsce na Łysa górę wylatywanie poważne przez kominy należą także do tej liczby bajek, któremi teraz gardzimy[13].


    Do Rzeczypospolitej ta swoista moda i praktyka procesów o czary dotarły z niewątpliwie Zachodu Europy, gdzie już w średniowieczu z całą surowością walczono z pogańską obyczajowością. Początkowo podejrzanych o czary i kontakty z siłami diabelskimi prześladowano w Niemczech i we Francji, skąd fala procesów o czary rozlała się po Szwajcarii, Skandynawii oraz częściowo po zachodniej Słowiańszczyźnie. Najstraszniejszych rozmiarów dosięgło to prześladowanie w Niemczech, gdzie po mękach, któremi dręczono delinkwentki podczas badali, następowalo zwykle gromadne palenie ich na stosie. Tak np. w ciągu 5-ciu lat w dyecezyi bamberskiej spalono 600 kobiet, a w wircburskiej 900![14]. Choć już od XIII wieku w Polsce pojawiało się prawodawstwo wymierzone przeciw czarom i czarownicom, to o ich  powszechności na ziemiach polskich można mówić dopiero od XVII wieku. Jak słusznie zauważył Karol Koranyi, polski prawnik oraz historyk prawa karnego Szczupła jednakowoż liczba procesów o czary przed XVII wiekiem nie jest jeszcze dowodem, jakoby przedtem w czary powszechnie nie wierzono. Że już wcześnie wiara w skuteczność czarów była bardzo żywa wśród ludu, że niemało było takich, którzy proceder czarodziejski uprawiali, świadczy fakt, iż partykularne ustawodawstwo kościelne od połowy XIII wieku występuje przeciw czarownicom i czarownikom, że instrukcje wizytatorskie nakazują wizytatorom pilnie śledzić po parafiach tych, którzy się czarami bawią, że wreszcie kaznodzieje z ambon ostro gromią tych, co się do czarów i guseł uciekają[15]. O tym jak mocno ubolewał przed zgubnymi wpływami niemieckimi na łamach Biblioteki warszawskiej Franciszek Maksymilian Sobieszczyński, znany polski historyk i historyk sztuki, niech świadczą jego słowa Tylko szczęśliwa Ruś nie zna starych czarownic na miotłach po górach włóczących się. U nich jeszcze jak za dobrych czasów, czarownice są to młode, hoże, czarnookie, czarnobrewe z krasnem licem, smagłe dziewoje, które czatują na młodych i urodnych chłopaków, żeby z niemi nie z brzydkiemi czartami pląsać po kwiecistych dolinach. Oto są czarownice, to rozumiem. Ale zkąd naszym biednym ojcom przyszło do głowy szpetne i stare baby na czarownice przedzierzgnąć na góry ich wysłać i na strasz dła poczciwców wykierować zkąd. Czegoby też uczeni nie wytłumacz li. Oto mówią oni, że Niemcy nam to wszystko przynieśli i w widokach politycznych owo mniemanie zaszczepili, bo kiedy piękne córy zawojowanych Słowian nawzajem podbijały serca zwycięzców swoich, starszyzna niemiecka zapobiegając temu dla odstraszenia od sideł miłości brzydkiemi ich i staremi czarownicami ogłosili. Mój Boże jaka to szkoda i my więc mieliśmy przedlem śliczne żywe i puste młodziuchne czarownice, które po zielonych łąkach z urodziwemi chłopcami zwodziły, tany cudne piosnki śpiewały lub wiecznie jak Rusałki pluskały się w wodzie. Teraz zostały nam tylko obrzydłe na Łysej górze straszydła [16].
XVII wiek spłodził również w zbiorowej świadomości Polaków obraz czarownic, jako sług i kochanek diabła, które należało czym prędzej poddać osądowi i zgładzić, zanim zaczną wyrządzać niewinnym ludziom krzywdę. Dawne zwyczaje zbierania się przez niewiasty w odludnych miejscach, zaś zwłaszcza na szczytach gór czy też schadzki sobótkowe urządzane w noc św. Jana (pogańskie święto Kupały) zaczęto dość powszechnie poważać za wylęgarnię wszelkiego zła, zaś głownie zepsucia obyczajowego. Odtąd, cytując Glogera „...wierzchołki «łysych» gór na całym świecie (Monte calvo, Chaumont, Kahlenberg, Łysa góra w wojewódz. Sandomierskiem), gdzie za pogaństwa zbierały się niewiasty na obrzędy i biesiady, ogłoszono teraz jako miejsca zebrali czarownic i djabłów, z którymi się one bezeceństw tam dopuszczają. Stąd też każda «babia» góra znaczy to samo, co łysa, albo góra czarownic[17]. Także i w Słowniku warszawskim z 1915 roku pod hasłem sabat odnotowano, iż jest to „...mniemana schadzka czarowników i czarownic na pewnych górach, w zwaliskach opactwa i t. p., gdzie z udziałem djabłów oddają ś. tańcom i szkaradnym uciechom... [18]”. Również podobnie w Słowniku języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego zanotowano, „Sabat czarownic, wiedźm «w dawnych wierzeniach ludowych: orgie czarownic, złych duchów» [19]. Dodatkowego wyobrażenia wśród ludu o sabatach dają także XIX-wieczne badania etnograficzne oraz bogata literatura przedmiotu. Jeszcze za życia Tadeusza Czackiego, nie tylko prosty lud, ale uczeni poszukiwali wampirów, upiorów oraz wiedźm. Jak wspominał: „Ledwo kto uwierzy, że uczone i ważne dzieło przez księdza Bohornolca «Djabeł w swojej postaci» w naszym wieku do okazania nierozsądku zabobonu w takowych mniemaniach było publicznie ganione, a Tyszkowski Bernardyn w dziele «Teatrum myśli przez siedmiu aktorów zagajone» 1780 roku na karcie 233 utrzymując, że Żydówki ciężarne po śmierci przez czary rodzą, wspierał upiory[20]. Także i znany polski etnograf, Oskar Kolberg podczas swoich badań etnograficznych zanotował takie oto podanie z Bodzanowa, Stolarz z Radziejowa Lejzerowicz wszedłszy przypadkiem do jednej chałupy, ujrzał jak baba po pozostawieniu w łóżku miotły, wysmarowała się maścią ze słoika i smyrgnęła kominem w górę. Stolarz [...] także się nią wysmarował i na­tychmiast wyleciał za babą przez komin” [21]


Luis Ricardo Falero, Sabat czarownic, 1880


Podobnie i na sobótkę zaczęto patrzeć, jako święto rozpasania seksualnego organizowanego ku czci Szatana. Pogańskiego święto miłości stało się obiektem ataków, zaś w literaturze utrwalał się obraz sobótki jako święta niczym się nie różniącym od sabatu czarownic. „Sobótki uroczystość obchodzona przez lud dnia 23 czerwcu a polegająca na paleniu ogni, przeskakiwaniu przez nie, korowody koło nich i śpiewy: U nas w wilją św. Jana niewiasty ognie paliły, tańcowały, śpiewały, djabłu cześć i modłę czyniąc; tego obyczaju pogańskiego do tych czasów w Polszczę nie chcą opuszczać, ofiarowanie z bylicy czyniąc, wieszając po domach i opasując ś. nią, czynią sobótki, paląc ognie, krzesząc je deskami, aby była prawie świątość djabelska, śpiewając pieśni, tańcując. [...] 2. [S.] sabat czarownic na Łysej górze[22].
Jednak co ciekawe, wszelkie sabaty czarownic, przez długi okres w piśmiennictwie polskim, ale także w aktach sądów kościelnych lub miejskich nie miały nic wspólnego z diabelskimi orgiami. Tu sobię pozwolę przytoczyć obszerny komentarz już wcześniej cytowanego Karola Wilhelma Koranyi, który stwierdził, Rzecz charakterystyczna, że z wyjątkiem omówionego właśnie wypadku, nie mamy w żadnym naszym procesie o czary wzmianki o djable. Wprawdzie w aktach naszych sądów kościelnych wspomina się go niekiedy jak np. w procesie przeciw pracowitemu Jakóbowi Czabowi z Rzędzina, odpowiadającemu w r. 1524 przed sądem w Płocku, za to, iż odprawiać miał mszę św. na cześć djabła (in modum missae ad honorem diaholi), parodjując przytem ' mszę świętą); albo w opisie zajścia; jakie miało miejsce w roku 1440 w Zbąszynie, gdzie - księża husyccy wypytywali. szatana, który opętał był pewną dziewczynę, jaka wiara jest lepsza, czy katolicka, czy też ta, którą oni wyznają (a daemonio facerunt inquisitionem, si nostra ficles catholica, aut ipiorum secta erronea elior foret), nigdy jednak niema o nim wzmianki w procesach o czary. Odmiennie wprost, ma się rzecz na Zachodzie, gdzie w tym samym czasie o djable, a w szczególności o zawieraniu z nim paktu, bardzo często wspominają akta procesów o czary. Nie brak coprawda niekiedy i w naszych procesach o czary wzmianki, że dana osoba zajmuje się z podszeptu szatana - «ex suasu diabolico, suadente diabolo» - nie jest to jednak równoznacznem z zawarciem paktu z szatanem. Wyrażenie «ex suasu diabolico» powtarza się dość często i w innych procesach karnych. Każde bowiem przestęptwo, jak naprzykład kradzież, zabójstwo, czy cudzołóstwo uważano w średniowieczu, jako popełnione «suadente diabolo»za namową szatana, który zawsze czyha na sposobność, aby człowieka sprowadzić z drogi cnoty. W naszych procesach o czary odgrywa djabeł rolę zasadniczą dopiero od XVII wieku. Wtedy dopiero spotykamy w aktach procesowych obszerne opisy jazdy na Łysą Górą, zabaw tamże urządzanych, wresżcie wiadomości o pakcie zawieranym z djabłem. Ale i w XVII czy XVIII wieku ten typ procesów o czary nie jest powszechny. Na znacznym obszarze Rzeczypospolitej przeważają w tym czasie procesy o czary; w których djabeł wogóle nie występuje, a w których chodzi wyłącznie prawie o przestępstwo popełnione przez szkodzenie przy pomocy rozmaitych środków czarodziejskich zdrowiu, oraz dobytkowi osób drugich, względnie o używanie niedozwolonych, często tajemnych środków, celem udzielania komuś pomocy, czy przysporzenia korzyści[23].
Stąd można przypuszczać, iż na wizerunek czarownic spółkujących z diabłami w trakcie sabatów miały wzorce płynące z Zachodu Europy, a przede wszystkim z Niemiec, głównie za sprawą prawa magdeburskiego. Dochodzenie sądowne czarnoksięstwa jako przestępstwa, jak twierdzi, Wł. Smoleński, przeszło do Polski z Niemiec. Dowodem tego współczesność spraw o czary, tożsamość procedury sądowej i zgodność wyroków, opartych na prawie magdeburskiem, a w szczególności na Zwierciadle saskiem. [...] Proces o czary w prawie magdeburskiem rozpoczynał się od oskarżenia, wniesionego przez powoda do sądu z wyszczególnieniem zarzutów, np. uszkodzeń na zdrowiu, bydle, urodzaju i t. p. Sąd zadawał pytania skarżącemu i świadkom, a na oskarżonym wymuszał odpowiedzi za pomocą tortury, powtarzanej trzykrotnie. Zasadnicze pytania były: skąd się czarować przestępczyni nauczyła i jak dawno, z jakiej czarowała okazyi? ile zna czarownic? gdzie jest Łysa góra? jakie zadawała czarostwa? Po zbadaniu oskarżonej, sąd przesłuchiwał świadków. Odpowiedzi zazwyczaj świadczyły, że umiejętność czarowania, nabywana od różnych niewiast, zasadzała się na wsypywaniu do mleka grzybków startych na proszek, uzbieranych przed wschodem słońca; na fabrykowaniu myszy z odpowiednio ułożonych i ochuchanych liści i na rzucaniu włosów do potraw, Torturowane przestępczynie bredziły wreszcie, na którą łysą górę jeździły nocą na łopacie lub miotle, aby obcować tam nieprzystojnie z djabłami, tańczyć, warzyć zioła, bluźnić i t. p. [24]
Również za sprawą literatury do kultury polskiej przenikał wizerunek czarownicy, jako kochanki diabelskiej. O świadomości i horyzoncie intelektualnym ówczesnego polskiego ludu oraz elit kościelnych, ale także źródeł i kanałów którymi przenikał obraz czarownic świadczą także wydawane zwłaszcza od XVII wieku broszury i książki. „Jeżeli do ludowej literatury policzone być mają te jedynie pisma, które od ludu biorą osnowę lub wątek, natenczas Nowe Ateny bez kwestyi do niej nie należą; ale jeżeli ludowemi nazwane będą także i te, które dla ludu – w jego duchu – w sferze jego wyobrażeń i upodobań są pisane, które na kształcenie się jego pojęć więcej wpływały, aniżeli z nich były wysnute; natenczas Nowe Ateny będą książką ludową, której niestworzone dziwactwa: [...] «O czarcie, opętanych, o czarach, upierze;» [...] o tem wszystkiem rozniósł z tej książki po chatach wiejskich i siołach, wyuczony sztuki czytania klecha kościelny wieku XVIII., jak podobnież baśnie drukowane w wieku poprzednim mógł poprzedniego wieku klecha roznosić i szerzyć pomiędzy ludem czytać nieumiejącym[25]. Między innymi w broszurze Peregrynacya dziadowska wydanej w Krakowie w 1614 roku, „...w której szczególnie ważne jest to, co baba jedna opowiada drugim o sobie, jak na ożogu lub miotle kominem na Łysą górę wyjeżdża co czwartek, jak lubczyki i z jakich ziół gotuje, jak stare panny na młode przerabia, jak krowom nieprzyjaciółek mleko w wymionach w krew przemieniać umie...[26]. Tych zabytków kultury pisanej w Polsce, mówiących o czarach i czarownicach od późnego średniowiecza do naszych czasów zachowało się dużo więcej, ale to temat na inne rozwarzania...



Przypisy:

[1]. Cytat za: Ludwik z Pokiewa (własc. Ludwik Jucewicz), Litwa pod względem starożytnych zabytków, obyczajów i zwyczajów skreślona, Wilno 1846, s. II-III
[2]. Cytat za: Z. Gloger, Encyklopedia Staropolska Ilustrowana, Tom I, Warszawa 1900, s. 266.
[3]. Słowniku języka polskiego, pod red. J. Karłowicza, pod hasłem ciotka: [C. djabła] = czarownica, [ciota]: Niema djabla ani jego ciotki. Petr. "Woził nas, jak djabeł swoją ciotkę po Łysej górze. Patrz: Słownik języka polskiego, pod red. J. Karłowicza, A. Kryńskiego i W. Niedźwiedzkiego, Warszawa 1898, Zeszyt 1, s. 338.
[4]. Dawniej wiedźmy nazywano sukamipsicamijędzamizłośnicamiłubami, pałubami itd. Kojarzone bardzo negatywnie, ze starszymi kobietami, szkaradnymi, o zrzędliwym charakterze, szkodzącymi ludziom. Patrz: Słownik języka polskiego, pod red. J. Karłowicza, A. Kryńskiego i W. Niedźwiedzkiego, Warszawa 1904, Tom IV, [hasło pałuba] s. 26; tamże, Warszawa 1912, Tom V, [hasło: psica] s. 413. Por. z: A. Brückner, Słownik etymologiczny języka polskiego, Kraków 1927, hasło wiedźma, gdzie jest odwołanie do bielmabiałogłowejwieszczki s. 615; O różnych nazwach czarownic patrz szerzej: J. Moraczewski, Starożytności polskie: Ku wygodzie czytelnika porządkiem abecadłowym zebrane, Tom I, Poznań 1842, [hasło: czarowniki, czarownice], s. 154-155; Przyjaciel ludu, czyli, Tygodnik potrzebnych i pożytecznych wiadomości, Tom 2, Leszno, 1836, s. 139.
[5]. Cytat za: Acta capitulorum nec non iudidorum ecclesiasticorum selecta ed. B. Ulanowski (w Monumenta medii aevi historica res gestas Poloniae illustrantia) T. II: zap: 1835.
[6]. J. Moraczewski, Starożytności polskie: Ku wygodzie czytelnika porządkiem abecadłowym zebrane, Tom I, Poznań 1842, [hasło: czarowniki, czarownice], s. 154-155.
[7]. Cytat za: Z. Gloger, Encyklopedia Staropolska Ilustrowana, Tom I, Warszawa 1900, s. 266-267.
[8]. Pełen tekst bulli papieża Innocentego VIII Summis desiderantes affectibus, dostępny na stronie internetowej: http://www.racjonalista.pl/
[9]. Cytat za: Summis desiderantes affectibus, Rzym, 5 grudnia 1484 roku, tekst dostępny na stronie internetowej: http://www.racjonalista.pl/
[10]. Cytat za: A. Adamowicz, S. Orgelbrand, Encyklopedyja powszechna, Tom 23, Warszawa 1866, [hasło: Sperger Jakób], s. 909.
[11]. Cytat za: W. Nartowski, Stan włościański w utworach poetyckich pisarzy polskich doby renesansowej, [w]: „Lud. Kwartalnik etnograficzny”, 1913, R.19, s. 78.
[12], [13]. Cytat za: T. Czacki, O litewskich i polskich prawach: o ich duchu, źródłach, związku, i o rzeczach zawartych w pierwszym Statucie dla Litwy, 1529 roku wydanym, Kraków 1861, s. 102.
[14]. Cytat za: Z. Gloger, Encyklopedia Staropolska Ilustrowana, Tom I, Warszawa 1900, s. 267.
[15]. Cytat za: K. Koranyi, Czary i gusła przed sądami kościelnemi w Polsce, w XV i pierwszej połowie XVI wieku, [w]: „Lud”, 1927, T. 26, s. 1.
[16]. Cytat za: F. Sobieszczański, Wycieczka archeologiczna w niektóre strony gubernii radomskiej w miesiącu wrześniu rz przez F M Sobieszczańskiego ciąg dalszy Z 3 rycinami, „Biblioteka warszawska. Pismo poświęcone naukom, sztukom i przemysłowi”, Tom 1, Warszawa 1852, s. 85.
[17]. Cytat za: Z. Gloger, Encyklopedia Staropolska Ilustrowana, Tom I, Warszawa 1900, s. 267.
[18]. Cytat za: Słownik języka polskiego, pod red. J. Karłowicza, A. Kryńskiego i W. Niedźwiedzkiego, Warszawa 1915, Tom VI, [hasło Sabat] s. 1.
[19]. Cytat za: Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego, tekst dostępny na stronie internetowej: http://doroszewski.pwn.pl/haslo/sabat%20II/
[20]. Cytat za: T. Czacki, O litewskich i polskich prawach: o ich duchu, źródłach, związku, i o rzeczach zawartych w pierwszym Statucie dla Litwy, 1529 roku wydanym, Kraków 1861, s. 104.
[21]. Cytat za: O. Kolberg, Czary, gusła, widma, [w]: Lud: Jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przyslowia, obrzędy, gusla, zabawy, pieśni, muzyka i tańće przedstawil Oskar Kolberg, Tom 3,Wydanie 1. Kujawy, Tom I, Warszawa 1867, s.102-103. 
[22]. Cytat za: Słownik języka polskiego, pod red. J. Karłowicza, A. Kryńskiego i W. Niedźwiedzkiego, Warszawa 1915, Tom VI, [hasło Sobótka] s. 256; Por. J. Moraczewski, Starożytności polskie: Ku wygodzie czytelnika porządkiem abecadłowym zebrane, Tom I, Poznań 1842, [hasło: czarowniki, czarownice], s. 155.
[23]. Cytat za: K. Koranyi, Czary i gusła przed sądami kościelnemi w Polsce, w XV i pierwszej połowie XVI wieku, [w]: „Lud”, 1927, T. 26, s. 6-7.
[24]. Cytat za: Z. Gloger, Encyklopedia Staropolska Ilustrowana, Tom I, Warszawa 1900, s. 267.
[25]. Cytat za: R. Berwiński, Studia o gusłach, czarach, zabobonach i przesądach ludowych, Tom 1, Poznań 1862, s. 9-10.
[26]. Cytat za: R. Berwiński, Studia o gusłach, czarach, zabobonach i przesądach ludowych, Tom 1, Poznań 1862, s. 8.

7 komentarzy:

  1. uwielbiam ten blog piszesz o rzeczach, o ktorych lubie czytac i robiz to w fenomenalny sposob, ja sama nie odwazylabym sie na proby pisania czegokolwiek etnograficznego czy religioznawczego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, miło mi taki komplem przeczytać :)

      Usuń
  2. A jak to jest z tą "ostatnią czarownicą" w Europie? Mówiło się o Reszlu, potem o Szwajcarii, no i Chałupach (bez procesu). Którą z tych wersji uznać ostatecznie? Różnica nie byle jaka: między latami 80-tymi XVIII wieku, a 30-stymi XIX. Pół wieku...

    Jak Ty sądzisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niełatwo to osądzić, który proces o czary albo skazanie czarownicy można uznać za ostatni tego typu przypadek w Europie. Na pewno można powiedzieć, że w świetle prawa polskiego (konstytucja z 1776 roku zniosła karę śmierci za czarostwo) oraz zaborczego, procesy o czary były zabronione od końca XVIII wieku, a więc po tym czasie teoretycznie w sądach nie można było karać za czarostwo. Co do procesów i samosądów w Reszlu oraz w Chałupach można mieć dużo wątpliwości. Dodatkowo faktem przemawiającym za tym by powyższe przypadki wykluczyć jest to, że w procesach tych kwestia czarów była drugorzędna. Za to bardzo ciekawym przypadkiem był kazus, który miał miejsce w Gorzuchowie k. Kłecka. Otóż dnia 30 września 1761 roku stracone na stosie wyrokiem sądu z Kiszkowa były 4 kobiety posądzone przez miejscowych chłopów o uprawianie czarów. O wydarzeniu tym wzmiankuje książka Wiadomości historyczne o mieście Kłecku Józefa Dydyńskiego z 1858 roku, która ukazała się niemal sto lat po procesie (to oczywiście nie przemawia za pełną wiarygodnością źródła).

      O procesie tym można sobie poczytać tu (Dekret sądu Kiszkowskiego z 1761 r, s. 101-103): http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmetadata?id=15041

      Usuń
  3. Szczerze mówiąc nigdy się specjalnie nie interesowałam historią swojego aktualnego regionu zamieszkania pod kątem bytności czarownic, a mamy tu w pobliżu jezioro Czarownica. Muszę sobie poszperać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe jaka jest etymologia nazwy tego jeziora... Mi się zdarzały takie z Tatarami, gdzie akweny nazywano od Tatar / Tatarów, od rzekomego topienia jeńców tatarskich w toniach wód.

      Usuń
    2. Kiedyś już się tym interesowałam, tak od niechcenia. Mieszkańcy okolicy nie bardzo pamiętają skąd ta nazwa. Jezioro nazywane jest także Borzymin, tak samo jak pobliska wieś. Zakładam, że nazwa Czarownica może mieć coś wspólnego z pławieniem ;) ale doprawdy nie wiem, nie słyszałam, nie czytałam o okolicznych wydarzeniach z tego gatunku. Czas najwyższy nadrobić braki, a że Toruń mocno historią stoi, coś może się znajdzie :) Na pewno napiszę wtedy na swoim blogu co udało się odszukać.

      Usuń