środa, 20 marca 2013

Marzanna - słowiańska bogini śmierci i płodności

    Marzanna, bóstwo o wielu imionach i obliczach. Znana w Polsce oraz Europie, głównie Środkowo-Wschodniej pod różnymi imionami, jako Mara, Magdalena, Mora, Morana, Morena, Marena, Śmiertka, Śmierć, Śmiercicha [1]. Współcześnie kojarzy się ją na ogół z niegroźną kukłą symbolizującą zimę. Marzanna również przywodzi skojarzenia ze zwyczajem topienia lub podpalania słomianej kukły, który ma zapowiadać zwycięstwo witalnych sił słońca nad mrokiem zimy, dając tym samym początek wiośnie, momentowi, w którym przyroda budzi się do życia. Choć współczesny zwyczaj topienia marzanny jest mocno zakorzeniony w tradycji, to obecnie mało kto zdaje sobie sprawę z tego czym i kim była Marzanna dla dawnych Słowian.


     Pierwotnego znaczenia kultu Marzanny należy szukać w mrokach zamierzchłych czasów, gdy Europą targały liczne niepokoje związane z wędrówkami ludów. Na czasy te przypadł upadek kultury antyku, która tonęła wraz z Imperium Romanorum, ginącym pod naporem kolejnych fal najazdów barbarzyńskich Germanów, Gotów czy Hunów. Dwa wieki później na mapie etnicznej Eurazji pojawili się Słowianie. To oni przywiedli ze sobą własnych bogów, dla których stawiali posągi i świątynie. W panteonie dawnych Słowian szczególne miejsce zajęła Marzanna. Otoczona ona była czcią szczególnie wśród Zachodnich Słowian. Jak wyglądał jej wczesny kult osadzony w archaicznych czasach, tego tak naprawdę nie wiadomo, ponieważ kultura duchowa dawnych Słowian wobec braku źródeł pisanych oraz stosunkowo niewielkiej ilości materiału archeologicznego z tamtego okresu jest trudna do odtworzenia, co przecież nie wyklucza tego by snuć przypuszczenia co do pochodzenia i znaczenia kultu Marzanny.
    Nieco więcej o bóstwie tym można mówić w odniesieniu do późniejszych czasów niż moment przybycia Słowian do Europy. Źródła pisane rzucają więcej światła na kulturę duchową Słowian, począwszy od czasów dojrzałego średniowiecza. Dopiero w XIII wieku pojawiła się pierwsza zapiska źródłowa świadcząca o kulcie Marzanny wśród mieszkańców Słowiańszczyzny. Otóż dzięki sporządzonym przez niejakiego Wacerada około 1202 roku glosom, czyli komentarzom do czeskiego źródła Mater Verborum, stanowiących najstarszy czesko-łaciński słownik, odnotowane zostało Morana [Marzanna], [H]Ecate, triuia vel uoctiula, Proserpina[2] (tłum. pol. Marzanna jako Hekate / Prozerpina [3]). Jest to bardzo ciekawa informacja, ponieważ słowiańska Morana została tam porównana z bóstwami starorzymskimi. Autor w słowiańskiej bogini upatruje rzymską Hekate, mroczną panią czarów i ciemności znaną z panteonu boskiego antycznej Grecji i Rzymu. W tym samym źródle skryba o imieniu Wacerad odwołując się do mitycznej Prozerpinie (odpowiedniczka greckiej Persefony). Być może pisarz chciał w Marzannie widzieć zwiastunkę nowego życia w przyrodzie. Tak na marginesie trzeba również mieć na uwadze, że w mitologii antycznego Rzymu Prozerpina była towarzyszką Dis Patera - boga podziemi, któremu asystowały inne bóstwa, duchy i demony chtoniczne, przybywające na Ziemię z zaświatów. Może słusznie ten związek tłumaczył Lucjan Siemieński, Bogini Marzanna rządziła wiosną i śmiercią więc mogła być początkiem innego życia... [4], tj. że jedynie śmierć dawała nowe życie lub, że dzięki umarłemu może narodzić się żywe.
     Marzannę jako słowiańską Prozerpinę wymieniają także źródła polskie. Miedzy innymi w statutach diecezjalnych poznańskich, z około 1420 roku, sporządzonych przez Andrzeja Łaskarza z Gosławicw, biskupa poznańskiego wzmiankowany jest zakaz praktykowania wiosennego zabobonu związanego z topieniem kukły. Jak nawoływał biskup poznański Nie dozwalajcie, aby w Białą Niedzielę odbywał się zabobonny zwyczaj wynoszenia jakiegoś obrazu, którego śmiercią nazywają i nie wrzucano go do błota[5]. Na podstawie tej konstytucji synodialnej poznańskiej można precyzyjnie określić okres, w którym dokonywano rytualnego topienia Marzanny. Mianowicie wspominana wyżej Biała Niedziela to czwarta niedziela Wielkiego Postu, (znana także jako Czarna lub Śmiertna Niedziela) przypadająca na dzień 21 marca, czyli wiosennej równonocy. To właśnie tego dnia dawni Słowianie obchodzili Święto Jaryły (Jare Święto), które związane było z wysiewem zboża i symbolicznym przepędzeniem zimy.

wtorek, 12 marca 2013

W oczekiwaniu na pierwszą wiosenną burzę





 
 
Leopold Staff,  "Burza nad głową"


Niebo nad głową się chmurzy.
Nadciąga wicher z nawałą.
Już nie uniknę dziś burzy.
Grzmi? Nieraz mocniej już grzmiało.

Strach przysiadł jak koń na zadach.
Świat jęczy jak przed porodem.
Ziemia się trzęsie w posadach:
Zobaczę, co jest pod spodem.
Wszystko się w drzazgi rozleci.
Ha, rozpętały się czarty!
Padł piorun! Drugi! I trzeci!
Niech sobie gruchnie i czwarty!
Wyzywam piąty oczyma!
Głowy pod skrzydło nie chować!
Co? Serce me nie wytrzyma?
Warto i tego spróbować.
Rozpraw się, losie, zły biesie,
W zaciekłej ze mną szermierce!
A jeśli serce nie zniesie?
To trudno! Ja albo serce.

niedziela, 10 marca 2013

Post mortem...

Niewątpliwe fotografia zrewolucjonizowała wiele dziedzin życia człowieka. Poczynając od roku 1839 roku balansując między sztuką a nauką wkraczała szerokim frontem w niemal każdy aspekt ludzkiej aktywności.
          Jednym z najistotniejszych walorów jaki dostrzegano w fotografii była jej niezwykła wartość dokumentaryzmu i prawdy, bowiem dzięki wynalazkowi Daguerre`a, który to ...ujął obraz optycznej ciemnicy, ze wszystkiemi jego cieniami i światłem... [1], można było utrwalać obrazy ...z taką dokładnością i prawdą, iż nic podobnego najbieglejszy rysownik wykonać by nie mógł; albowiem za pomocą nawet szkła powiększającego, można dostrzegać takie drobiazgi, które oko nieuzbrojone dojrzećby niepotrafiło [2]. Szybko aparat fotograficzny stał się ważnym świadkiem wielu doniosłych wydarzeń zapisując i utrwalając je na materiale światłoczułym. Dzięki fotografii starano się rejestrować na kliszach nie tylko życie, które w XIX wieku nabrało niezwykłej dynamiczności, lecz także miała ona stanowić zapis pamięci o osobach, rzeczach czy miejscach, które bezpowrotnie przemijały. Fotografia będąc lustrem obdarzonym pamięcią, zapisywała to co ulotne, to co podlegało śmiertelnemu prawu przemijania. Roland Barthes, francuski filozof i krytyk literacki tak ujął problem zapomnienia i roli fotografii w powstrzymywaniu biegu czasu, który przyczyniał się do niepamięci, Dawne społeczeństwa dbały o to, aby wspomnienie, substytut życia, było nieśmiertelne; a przynajmniej aby sama rzecz, wyrażająca śmierć, była nieśmiertelna - to był Pomnik. Czyniąc jednak ze śmiertelnej Fotografii generalnego i jakby naturalnego świadka 'tego, co było', nowoczesne społeczeństwo wyrzekło się pomnika. Paradoks: ten sam wiek wynalazł Historię i Fotografię. Historia wszakże jest pamięcią sfabrykowaną według przepisów pozytywnych, czystą wypowiedzią intelektualną, obalającą Czas mityczny. Fotografia zaś jest świadectwem zupełnie pewnym, lecz ulotnym [3].




niedziela, 3 marca 2013

Na tatarskim szlaku - Kruszyniany

   "...pośród drzew olbrzymich i złotych kwiatów dziewanny stoi w Kruszynianach staropolski meczet. Dziwne jest nawet skojarzenie owych dwóch słów i to, że w tym pejzażu bez reszty naszym ojczystym, znalazła się budowla zwieńczona złotymi półksiężycami". W ten oto sposób, przed prawie pięćdziesięciu laty o meczecie w Kruszynianach napisał profesor Wiktor Zin.
    Niewątpliwie, ta polska wieś, położona wśród malowniczych łąk, lasów i wzniesień, tuż przy granicy z Białorusią jest wyjątkowa. Na tę wyjątkowość składającą się nie tylko z przepięknych krajobrazów, lecz przede wszystkim łączy się z niezwykłą historią osadnictwa Tatarów na Podlasiu. 
    Jak niesie przepiękna legenda Kruszyniany wraz z pobliskimi wsiami Nietupy i Łużany zostały nadane pułkownikowi Samuelowi Murzie Krzeczowskiemu, Tatarowi litewskiemu, który w 1683 roku, w przegranej przez Polaków bitwie pod Parkanami miał uratować życie królowi Janowi III Sobieskiemu. Również jak głosi tradycja Jan III Sobieski miał jeszcze raz odwiedzać Krzeczowskiego w Kruszynianach. Otóż w roku 1689, król polski udając się na obrady sejmu w Grodnie miał przybyć do majątku Krzeczowskiego. Podobno, potomkowie pułkownika Krzeczowksiego mieli jeszcze do XIX wieku z wielką pieczołowitością przetrzymywać krzesło, na którym siedział Sobieski. Tyle na ten temat mówią legendy. Dziś nie ma śladu ani po krześle, ani też po dworze. 
   Jednak o osadnictwie tatarskim w Kruszynianach oraz kilku innych okolicznych wsiach można mówić od roku 1677, bowiem wtedy to, na mocy dekretu królewskiego, a także konstytucji sejmu ekstraordynaryjnego warszawskiego Tatarów przyjęto na służbę i żołd królewski. W ramach wypłaty zaległego wiktu żołnierskiego, od 1679 roku dzięki staraniom króla Sobieskiego zaczęto Tatarów osadzać w ekonomiach królewskich: brzeskiej, grodzieńskiej i kobryńskiej. Dnia 12 marca 1679 roku Samuel Mirza Krzeczowski podniesiony do rangi pułkownika, z mocy przywileju króla Jana III Sobieskiego otrzymał dobra w Kruszynianach. Wraz z nim osiadło 45 rodzin tatarskich. 
    Wkrótce dobra te stały się ważnym ośrodkiem tatarskiego życia intelektualnego oraz religijnego. W Kruszynianach powstawały tzw. kitaby (z arab. kitab – księga), czyli rękopiśmienne księgi o treści religijno-obyczajowej. Chlubą Tatarów z Kruszynian jest jeden z najstarszych na ziemiach polskich kitabów, który sporządził w 1792 roku tatarski kopista Jusuf Heliaszewicz.


    Wraz z rozwojem osadnictwa tatarskiego w Kruszynianach wzniesiony został meczet oraz założono mizar, czyli cmentarz muzułmański. Jak głosi tradycja, świątynię miał ufundować ostatni z rodu Krzeczowskich, a więc mniej więcej w drugiej połowie XVIII wieku. Świątynia z zewnątrz w zasadzie niewiele się różni od drewnianych kościołów, cerkwi czy synagog. Meczet powstał na rzucie prostokąta. Dach uwieńczony jest dwoma minaretami wieżowymi wraz z oknami oraz jednym minaretem sygnaturkowym bez okien, na szczytach których dumnie połyskują półksiężyce. Pod koniec II wojny światowej - w 1944 roku w meczet trafiła bomba, która na szczęście nie wybuchła. Jednak wyposażenie meczetu miało dużo mniej szczęścia. Świątynię przez pewien okres Niemcy zamienili w szpital polowy, zaś wraz z wycofującym się niemieckim okupantem część sprzętów, dywanów i mebli została zagrabiona. Do środka meczetu widzie dwoje drzwi. Jedne prowadzą do sali męskiej, gdzie znajdują się mihrab - nisza w ścianie, która wskazuje Mekkę, mimbar, czyli kazalnica, zaś drugie drzwi prowadzą do tzw. babińca, czyli sali w której modlą się kobiety.