sobota, 23 lutego 2013

O związkach pewnej baby co dziadom śmierć siała w maku

   Wymienione w tytule postu baba, mak, dziady i śmierć, dla wielu mogą wydawać się ciągiem całkiem przypadkowych słów, nie mających ze sobą jakichkolwiek związków. Jednak, może pozory mylą? Odwołując się do tekstu dziecięcej rymowanki przybliżę głębsze relacje jakie wiążą tytułowe słowa. Zaś co się tyczy wierszyka to jego słowa brzmią następująco:

Siała baba mak,
nie wiedziała jak,
 a dziad wiedział, nie powiedział,
będzie za to w piekle siedział.

   Zapewne w dalszym ciągu, związek baby z makiem oraz zaświatami i dziadami wydaje się dziwny, lecz zagłębiając się w treść tego znanego dla wielu z czasów przedszkolnych utworu, można odnaleźć w zawiłościach symboli, magii i pogańskich tradycji mieszkańców dawnych ziem polskich wspólny mianownik, jakim jest śmierć.
   Na początek zacznę od maku. Jedna z jego odmian, mianowicie mak lekarski nosi łacińską nazwę papaver somniferum, którą można przełożyć na język polski, jako "papka powodująca senność". Otóż w tej łacińskiej nazwie maku ukryta jest znana od dawien dawna, jego niezwykła moc przynosząca łagodny sen, w tym także sen wieczny, czyli śmierć oraz zapomnienie czy lenistwo [1]. Zapewne już w czasach przedchrześcijańskich, mak i jego właściwości narkotyczne znane były na polskich ziemiach.
   W znachorstwie i ludowym ziołolecznictwie jego magiczną moc uzyskiwano z mlecznobiałego soku, z którego produkowano opium. Także i w polskich zagrodach było ono wytwarzane, zaś uzyskaną substancję stosowano jako panaceum na różne dolegliwości, głównie kaszel i bezsenność [2]. Jeszcze w połowie XX wieku na polskiej wsi, znana była praktyka podawania dzieciom mleczka maku (np. rozpuszczonego w mleku krowim), gdy te zbyt głośno płakały lub były za bardzo ruchliwe. Bywały i przypadki śmiertelnego podania narkotyku. Mak w niewprawnych rękach używany do uspokojenia dzieci mógł je zabić. Stąd też utożsamiany był z symbolem snu i śmierci. Mak uważano za łącznik między światem materialnym, a duchowym. W związku z tym, kwiat maku lub makówki często zdobił groby. Równie często przy wszelakich świętach związanych z umarłymi, czyli zaduszkami, na stoły tudzież groby trafiały potrawy z maku, gdyż jak sądzono miał on szczególną moc zjednywania duchów i zjaw z ziemskim życiem.
Wieczór Zaduszek na Cmentarzu Powązkowskim, Tygodnik Ilustrowany 1864, nr 268.
   Skoro już było o leczeniu i dzieciach to odwołam się do symbolu baby. Jest to bardzo ciekawy rzeczownik. Wywodzi się on od ogólnosłowiańskiej formy baba, która mimo swojego niezmiennego kształtu w warstwie znaczeniowej przebył w języku polskim bardzo długą drogę. Z całą pewnością, jego najstarsze znaczenie odnosiło się do wiedź, znachorek czy akuszerek. Aleksander Brückner w swoim Słowniku etymologicznym języka polskiego, tak napisał o babie, "...(babka, 'plantago', że leczy rany, bo baby leczyły); babka, 'akuszerka', jeszcze w 15 w. pęporzezą przezywana; babić, 'odbierać dziecko'. [...] Do mitologji patrzą: baba jędza (ruska baba jaga), ‘czarownica, wiedźma’; baby, babki, w XVI w [...]. Powtarza się w nazwach wielu roślin, np. babimór albo morzybab 1472 r., od czarodziejskich własności..." [3]. Dopiero gdzieś między XIV a XVII wiekiem w języku polskim upowszechniło się znaczenie słowa baba, jako określenie na 'starą kobietę', 'staruszkę', 'babcię'. Tak więc, w dawnych czasach babmi określano kobiety, które zajmowały się dziećmi, odbierały ich porody, czy też wybawiały od chorób, lecz wraz z utrwalaniem się chrześcijaństwa wśród prostego ludu utożsamione zostały z upiorami, które nie tylko latały na miotłach, ale też truły i zabijały podstępnie.
Dziad, grający na lirze korbowej.
Rysunek pochodzi z Tygodnik Illustrowany, 1861, Nr 67-92. Tom III, s. 96.



środa, 20 lutego 2013

Rękawka, czyli stypa pogrzebowa

   Niegdyś, z krakowskimi Krzemionkami w Podgórzu, związane były liczne podania, legendy oraz zwyczaje. Wśród baśni i opowieści przekazywanych z dziada, pradziada wśród prostego ludu czcią otoczono Skały Twardowskiego oraz pagórki Rękawkę, czyli Górę Lasoty (zwaną także Wzgórzem Lasoty lub Górą św. Benedykta), a także znajdujący się na jego szczycie kopiec Kraka, który w dawnych czasach określano właśnie mianem "Rękawki". Jeszcze w XIX wieku wspominano, iż Rękawka swoją nazwę zawdzięczać miała od rzekomego sposobu usypania mogiły ku czci i pamięci mitycznego króla Kraka, na którą ziemię pogrążony w żałobie lud miał znosić w rękawach. Jak głosiła stara legenda "...a kiedy umarł [król Krak], żal był srogi po cełem Podgórzu, i usypano mu mogiłę na 30 łokci wysoką, sypano ją czas niemały, boć tam nie taczki ani wozy przewoziły ziemię, ale zarówno młody i stary, biedny i bogaty, mąż i niewiasta nosili ją w rękach, a kto miał szerokie rękawy, w rękawach. I nazwano ją ku pamięci potomków Rękawką, ażeby wiedzieli ile pracy kosztowała i jak ją sypano"[1]. Tyle na ten temat podaje tradycja i przekaz ludowy. Jedno jest pewne, że etymologia słowa "rękawka" odwołuje się do "grobu", "trumny", "arki", co potwierdza źródłosłów "ręka" wywodzący się o prasłowiańskiego "raka", o czym szerzej napisał Jan Karłowicz, na stronie piętnastej w Słowniku wyrazów obcych a mniej jasnego pochodzenia: używanych w języku polskim, wydanym w Krakowie w 1905 roku.
   Na przestrzeni wieków kopiec Krakusa i wzgórze zwane Rękawką zlały się w ludzkiej pamięci w jedno i to samo miejsce. Jednak Rękawką jest odległy o ok. 1000 metrów pagór. Jego wypłaszczony szczyt uwieńczony jest niewielkim kościółkiem św. Benedykta, którego północna strona zwrócona jest ku stromej, wapiennej ścianie skalnej. To w tym miejscu, według dawnego zwyczaju zbierała się ludność Podgórza i Krakowa. Obchody Rękawki przypadały na trzeci dzień świąt wielkanocnych. "We wtorek po niedzieli wielkanocnej, lub w razie słoty, w najbliższą pogodną niedzielę, odbywała się na tej górze «Rękawka», tj. rodzaj jakiejś zabawy ludowej. Rano odprawiała się msza św. w kościółku; mieszkańcy Podgórza i sąsiedniego Krakowa zbierali się na górze, by przypatrzyć się ulicznej gawiedzi, najrozmaitszym obszarpańcom, którzy oblegli spadzistość góry, z torbami na plecach i kosturami w rękach i wołają: «Górom panocku»! «Dołem panocku»!"[2] w oczekiwaniu na "...suche placki szewskie, obwarzanki, jaja gotowane..."[3].  

Obchód Rękawki w Krakowie, ilustracja z: Tygodnik Illustrowany 1859-60, Nr 1 - 40. Tom I, s. 304.